POZNAJMY SIĘ
Witaj!
Mam na imię Amelia, mam 21 lat i nadaję do Ciebie z (Nie)Dzikiego Dalekiego Wschodu Polski – z Lubelszczyzny. Miło mi gościć Cię w moich skromnych progach.

Rozsiądź się wygodnie w fotelu i spędźmy ten czas wspólnie! Positive vibes only! ♡
CHCESZ WIEDZIEĆ WIĘCEJ?
CZYTAJ WIĘCEJ

Zacznij czytać tutaj

Najnowsze na blogu

Zagubiona


Pandemia wielu z nas dała w kość, mi również. Gdzieś w tej 2-letniej izolacji się zagubiłam, byłam jak takie dziecko we mgle i dopiero się na nowo odnajduję, ba nawet się odnajduję z nawiązką. Na początku było fajnie. Kiedy to się wszystko zaczynało w Polsce, byłam w 2 klasie liceum. Gdybyście Wy widzieli w nas tę radość, kiedy nauczyciele przekazywali nam informację, że przechodzimy na zdalne nauczanie. Na zewnątrz było już dosyć ciepło, nie trzeba było rano się zrywać i dojeżdżać do szkoły, można było uczyć się z poziomu łóżku – marzenie każdego ucznia się spełniło. Wszystko byłoby dobrze, gdybyśmy nie wrócili do klasy maturalnej zaledwie na kilka miesięcy. Przez 3 lata nauki w liceum w budynku szkoły spędziłam może z 1,5 roku, bo jak nie strajk nauczycieli to później przyszedł COVID-19. Skończyłam swoją przygodę z liceum i przez kilka miesięcy do października pracowałam. A od października znowu zdalnie... Na uczelni byłam tylko dwa razy: odebrać legitymację i podbić legitymację, bo elektronicznie tego nie można zrobić (nie wiem, kto wymyślił elektroniczne legitymacje, których nie można przedłużyć bez przedłużenia blankietu)... Akurat, jeśli o moje studenckie życie chodzi, głównym powodem zdalnego nauczania nie jest COVID-19, a remont na wydziale. I tutaj też plusem jest to, że nie trzeba dojeżdżać, sporo można w tym czasie zrobić, nie powiem, że nie, ale co za dużo, to nie zdrowo. Fajnie było być pół roku na zdalnych, ale prawie 2 lata to już ciut za dużo, nie liczyłam dokładnie, ale podejrzewam, że to będzie coś koło tego.


Bardzo się przez ten czas, głównie ten w liceum rozleniwiłam, dupa urosła, ale też myślę, że gdzieś zagubiłam swój cel życia, nie do końca wiedziałam, co ze sobą zrobić, tak dreptałam z miejsca na miejsce, wolny czas spędzałam próżnie, przeglądając social media, błądząc w odmętach Internetu albo grając całymi dniami w gry komputerowe. W tym momencie do Instagrama mam wyjątkową odrazę, nie potrafię tam funkcjonować, jestem zdania, że z każdą kolejną zmianą, te aplikacja coraz bardziej zatraca swój pierwotny sens. Instagram to już jest taki mix wszystkiego: Facebooka, YouTube, TikToka, ale zdjęcia tam już nie grają roli. W gry komputerowe też już nie gram. Z perspektywy czasu uważam, że zmarnowałam ten czas, można go było inaczej zagospodarować.

Dopiero się ogarnęłam, kiedy poszłam do pracy na te kilka miesięcy, dopiero wtedy ogarnęłam siebie. Łatwo nie było się przestawić na wstawanie rano, wyskoczyć z dresów, ale jakoś się udało i wspominam ten okres bardzo dobrze. Czasami miałam dość, bo jednak to była dla mnie nowa sytuacja, ale pomimo że miałam mało czasu na odpoczynek, to miałam więcej energii niż na tym nauczaniu online do robienia takich dodatkowych rzeczy. Ja w ógole u siebie widzę, jakąś dziwną zależność, że kiedy mam sporo na głowie to łatwiej mi się zmobilizować do pracy. Najwidoczniej lubię, jak się dużo dzieje, taki dreszczyk emocji, czy zdążę, czy nie. 

Od tego 1 czerwca 2021 roku, bo wtedy właśnie rozpoczęłam pracę, naprawdę dużo się w moim życiu oraz we mnie zmieniło i wizualnie i wewnętrznie. Odnalazłam siebie, swoją drogę i myślę, że będzie już tylko lepiej i lepiej. Ten rok zdalnie na uczelni nie był łatwy (nie jest, bo jeszcze się rok akademicki nie skończył, ale już prawie), nowy etap w życiu, inny system nauczania i od razu zdalnie, chyba przyznacie mi rację, że to słaba sytuacja. Myślę, że gdyby nie ta praca w wakacje z ludźmi, to bym dalej tkwiła w takiej nicości, ale jak wtedy ruszyłam, to konsekwentnie prę do przodu, tą swoją obraną drogą i nadal się doskonalę. Fakt, faktem pewnie powrót w październiku na uczelnię będzie jak zderzenie ze ścianą, ale jakoś sobie musimy poradzić, w grupie siła, a akurat grupą jako rok jesteśmy całkiem zgraną. 


Wiecie, czasami trzeba sobie przewartościować różne rzeczy. Niecałe 3 lata temu napisałam post o dojrzałości, napisałam w nim na końcu, że uważam się za osobę dojrzałą. Teraz powiedziałabym, że to był błąd, myliłam się. Pełnoletnia i owszem byłam, ale pełnię dojrzałości osiągnęłam dopiero teraz. Dorosłość z kolei osiągnę, kiedy będę żyć na własny rachunek i sama będę musiała o wszystko zadbać.






Komentarze

  1. Myślę, że każdy był w jakiś sposób zgubiony w tej całej sytuacji. U mnie było bardzo podobnie jak u ciebie, bo też wtedy chodziłam do drugiej klasy liceum. Ale już dawno temu przestałam zamartwiać się tym covidem, więc nie napsuł mi on za wiele w życiu. Jedyne nad czym ubolewam, to fakt, że nie doczekałam się własnej studniówki.

    zofia-adam.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas ze studniówki też nici, jedynie problemy z odzyskaniem zaliczki, ale ja akurat nie planowałam na nią iść, ale wiele osób z pewnością żałuje, że do niej nie doszło. Wszystkiego dobrego! ❤

      Usuń
  2. Nie warto żałować tego co było , tyle super dni.i lat masz do przeżycia już wiesz, że szkoda czasu na nudę i "rozrywki emeryta" a więc ten miniony czas też był w pewnym sensie dobrą lekcją życia. Wszystkiego dobrego w nowym etapie życiowej drogi😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak wylądowałam na pracy zdalnej w pandemii to natychmiast postanowiłam jedno : bede się zachowywać tak, jakbym normalnie szła do pracy. Wstawałam troszkę póxniej, bo brak dojazdu, ale poza tym - ubierałam sie, czesałam, malowałam, żadnych szlafroków i pracy z poziomu łózka. Bardzo dobrze zrobiłam uwazam, bo widziałam sasiadke z bloku na przeciwko, która dwa lata spędziła w szlafroku wygladając z dnia na dzień coraz gorzej. I chyba tez dzieki temu podejsciu nie mam obrzydzenia do pracy zdalnej, wręcz mi się spodobała ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to było bardzo dobre posunięcie, nikt nie wiedział, jak to się potoczy, ile będzie trwać :D

      Usuń
  4. Zawsze z perspektywy minionego czasu wydaje nam się, że coś można było zrobić lepiej, inaczej, lepiej spożytkować czas, czy może mniej go zmarnotrawić. Ale ja myślę, że wszystko w naszym życiu dzieje się po coś i nie ma czego żałować. Być może właśnie tamten miniony czas, spędzony właśnie w taki a nie inny sposób, ukształtował Cię właśnie taką, a nie inną? Pozdrowionka :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też powolutku wracam, do tej wersji siebie, którą byłam przed pandemią.
    Jak sobie przypomnę, z jakim entuzjazmem, wkraczałam w 2020 rok...
    Inną sprawą jest to, że moje zdrowie strasznie ucierpiało, przez brak dostępu do lekarzy...
    Może się to wydać szalone, ale pandemia- według mnie- obnażyła prawdę, o wielu osobach.
    I nie mam tutaj na myśli polityków, ale celebrytów- na co poniektórych strasznie się zawiodłam, miałam je za inne osoby...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie śledzę zbyt mocno celebryckiego życia, ale mocno odbiła się ona na wszystkich, nie tylko na nich.

      Usuń
  6. Ja lubiłam jeździć na moje studium przez 2 lata, zjazdy co dwa tygodnie, to było naprawę coś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie raczej w grę wchodzą codzienne dojazdy, bo jestem na studiach stacjonarnych :D

      Usuń
  7. ja pamiętam u nas w szkole, dzieciaki strasznie przeżyły to całe zamknięcie i separacje. Niektóre do psychologa musiały chodzić

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta izolacja odbiła się na wszystkich, myślę, że najtrudniej mieli Ci, którzy musieli się izolować w bloku, na wsi, na własnym podwórku łatwiej było przez to przejść.

      Usuń
  8. Jako psycholog wiem, jak wielu osobom okres pandemi mocno odbił się na emocjach, nerwach psychice. Duża mądrość i dojrzałość bije z Twojego posta.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jako psycholog wiem, jak mocno pandemia odbiła się na życiu i psychice wielu osób.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jako psycholog wiem, jak mocno pandemia odbiła się na życiu i psychice wielu osób.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jako psycholog wiem, jak mocno pandemia odbiła się na życiu i psychice wielu osób.

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam to szczęście, że jak tylko zrobiło się ciepło, to spakowałam siebie i synów i pojechaliśmy do domu na wsi. Tam pandemia nie była tak odczuwalna. Każdy ma swoje podwórko, a i między sąsiadami furtki nie widoczne z ulicy. Ani ja, ani dzieciaki nie odczuliśmy tej izolacji, bo żadna furtka nie jest zamykana na klucz 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z dobroci własnego podwórka też korzystałam, ale u nas na wsi nie było i nie jest aż tak otwarcie, każdy raczej pilnuje własnego poletka :D

      Usuń
  13. Fajna taka transformacja. Ja szukam pracy, ale za żadne skarby nie chcę zdalnej, bo uwielbiam kontakt z ludźmi. Mam nadzieję, że ograniczenia związane z pandemią nie wrócą. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejmy nadzieję, że tak będzie i te obostrzenia już nie wrócą. Pozdrawiam ciepło ❤

      Usuń
  14. To prawda dorosłość zaczyna się wtedy jak człowiek zaczyna żyć na własny rachunek.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za pozdrowienia i również ślę gorące pozdrowienia z Lubelszczyzny ❤

      Usuń
  15. Fakt, to był dziwny czas, moja córka była na zdalnym, a ja jej pomagałam, zero wyjść, nawet zakaz spacerów, a ja do dziś zastanawiam się po co to było? Koronawirus był i się zmył. Jeśli chodzi o dojrzałość, to myślę, że nie ma to nic wspólnego z wiekiem. Pisałam o tym w artykule "Dorosła być". Myślę, że to głównie wolność w głowie, stanie za sobą i samoświadomość. Długo by o tym można mówić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sporo osób się bało, była to nowa sytuacja, nie wiadomo było, co nas czeka. Miejmy nadzieję, że nie wróci.

      Usuń
  16. U mnie nauczanie zdalne przypadło na ostatni semestr studiów, który miał być tym najlepszym (taką miałam nadzieję). Nie powiem, fajnie było nie tracić czasu na dojazdy, ale było też sporo minusów. Było to dosyć męczące - siedzieć cały dzień przed komputerem to nic fajnego. Brak kontaktu ze znajomymi na żywo. Rozleniwiłam się przez ten czas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie jest różnie, w poniedziałki mam full dni, kiedy przed komputerem spędzam czas od 9.35 do 17.30, wówczas ciężko wysiedzieć przed ekranem, a jeszcze kiedy na zewnątrz ciemno to już w ogóle. Z kolei środa-piątek wykład, dwa wykłady i koniec :D

      Usuń
  17. Ja bardzo się ucieszyłam, kiedy usłyszałam, że nie będziemy chodzić do pracy z powodu COVID-19. Wreszcie miałam czas na hobby i odpoczynek. Mogłam spać tyle, ile potrzebowałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że na początku wiele osób się cieszyło z tego faktu :D

      Usuń

Prześlij komentarz

Hej,
Witam Cię na moim blogu, blogu na którym sporo się dzieje. Dziękuję za Twoją obecność i za każdy pozostawiony tutaj przez Ciebie ślad. Dziękuję za każdy komentarz, za Twoją obserwację. ❤ Życzę Ci miłego pobytu! Amelia