Nie zawsze jest kolorowo. Zawsze musi coś runąć.
– Jejku, Melka, o co chodzi? To brzmi strasznie...
Nie martwcie się, nic poważnego się nie stało, w każdym bądź razie na pewno nie mi. To tylko moja lustrzanka wczoraj runęła spektakularnie wraz ze statywem. Ni stąd, ni zowąd, kiedy robiłam sobie zdjęcie, zaczęło silnie wiać. Nim się obejrzałam za siebie, usłyszałam huk. Lustrzanka już leżała.
Pomyślałam:
– Już po niej! Od razu czarne myśli zaczęły kłębić się w głowie.
Na szczęście, kiedy podeszłam bliżej obejrzeć straty, okazało się, że to tylko tak strasznie wyglądało. Lustrzanka działa. Uszkodzeniu uległa jedynie obudowa obracanego wyświetlacza LCD: jest trochę porysowana i delikatnie wgnieciona. Na tyle "delikatnie", że ekran nie domyka się w jedną stronę (kiedy wyświetlacz jest skierowany w stronę twarzy). Aby go złożyć, wyświetlacz musi być skierowany w stronę korpusu, czyli w zasadzie tak jak powinno być prawidłowo od samego początku. Uszkodzenia są jednak tylko wizualne. Mechanicznie wszystko jest okej, nic nie zauważyłam. O wiele gorzej mogłoby to się skończyć, gdyby ten ekran nie był odwrócony albo gdyby aparat runął w przód, na obiektyw. Na razie dam sobie spokój z naprawianiem tego, jeśli zacznie mi to bardziej przeszkadzać, oddam go do jakiegoś serwisu, może coś poradzą na to.
Aparat to rzecz nabyta. Zrobiło mi się nieco głupio, że "nowy" aparat, niedawno co kupiony, a już jest pokiereszowany, ale u mnie to norma, że raz w roku muszę coś odwalić. Pocieszam się faktem, że nie był drogi. Teraz 2 razy się zastanowię przed zrobieniem sobie autoportretu na nieco bardziej otwartej przestrzeni. Przeanalizuję, czy w ciągu minuty nie zacznie tak pizgać...
Kiedyś zbiłam telefon krótko po tym, kiedy oderwałam szkło hartowane, które zresztą pękło po tygodniu od zakupu. Wyślizgnął mi się po koncercie z okazji Dnia Dziecka. Po tym zdarzeniu służył jeszcze mi trochę, później przejęła go moja mama, która utopiła go w wiaderku z wodą. Nie wypadł jej. Zanurzyła kieszeń, w której był. Potem odmówił posłuszeństwa, ale Cudotwórca w serwisie go uratował.
Zdarzyło mi się też przywalić lekko, podkreślam lekko w przyczepkę, cofając po ciemku z garażu, w słupek - wgniotłam tym tablicę rejestracyjną.
Teraz lustrzanka...
Po prostu nie może być roku bez zbrojenia czegoś...
Całe szczęście cierpią tylko dobra nabyte.
Wszystko to można naprawić, wymienić, kwestia czasu i pieniędzy.
Ah... Ja to potrafię...
PS. Z 5 min po tym, jak wróciłam do samochodu, przecięło tę drogę stado łosi. Jakbym akurat wtedy szła, to na dokładkę byłby zawał. Dosłownie musiałyby przejść obok mnie.
Update 17.02.2022:
Jutro ma przyjść nowy element z Allegro. Trzymajcie kciuki, aby pasował, tak jak obiecywał ogłoszeniodawca!
Update 18.02.2022:
Element wymieniony, pasuje. Ekran nadal się nie zaklikuje w tę jedną stronę, ale kij z tym. Pewnie wypadł jakiś zatrzask albo jest delikatnie przekrzywiony, dziwna sprawa, ale z tym to już wyższa szkoła jazdy.
Doskonale Cię rozumiem kochana. Mnie też się często zdarza podobne wypadki. Mam dziurawe ręce chyba.
OdpowiedzUsuńNa szczęście na razie wszystkie takie kryzysy idzie zażegnać ;)
UsuńNiestety blogowanie do ciężki kawał chleba, wbrew temu co sądzą niektórzy - łatwo nie jest.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że nie. To tylko tak łatwo wygląda. Z drugiej strony już tak łatwo nie jest. Wiem, bo sama się o tym przekonałam, kiedy zaczęłam tworzyć w Internecie :D
UsuńMoja droga, mój mąż byłby dumny gdyby mnie tylko takie rzeczy spotykały. W samochodzie dopóki coś nie odpadnie, nie mówię mu. Zgubiłam miliony kart płatniczych. Stuklam szybki we wszystkich telefonach. Zabijam całą elektronikę w domu - wystarczy że na nią spojrzę 🤣🤣🤣
OdpowiedzUsuńHaha, ciekawa jestem jego reakcji na to wszystko ;) Przeszczęśliwy pewnie nie jest, ale to tak już z babami jest :D
UsuńAle masz ładne widoczki, ale jednak fajnie, że udało się bez tych łosi :D Co do aparatu mimo wszystko dobrze, że działa i tylko trochę gorzej wygląda. Każdemu czasem coś takiego się zdarzy i to całkiem normalne :D
OdpowiedzUsuńChciałabym mieć takie widoki na co dzień, ale mam je od czasu do czasu, kiedy jestem w takich stronach. To Łysaków w Gminie Wólka pod Lublinem ;) A co do aparatu, już zamówiłam nowy element, mam nadzieję, że uda się podmienić ten uszkodzony na niego i wszystko będzie, jak przed upadkiem :D
UsuńDobrze, że lustrzanka się uratowała. Miałaś wiele szczęścia.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam :)
Podejrzewam też, że spore znaczenie miał fakt, że statyw ma ruchome nóżki u dołu i to trochę spowolniło ten cały proces :D Teraz będę bardziej na nią uważać - mądry Polak po szkodzie ;)
UsuńPiekne zdjecia!Wypadki zdarzaja sie a my uczymy sie na bledach i zapobiegamy im w przyszlosci :-)
OdpowiedzUsuńTeraz na pewno tak z autoportretami szaleć nie będę, haha ;)
UsuńOby to było ostatnie z Twoich nieszczęść! Zdjęcia cudne, ale w taką na pogodę lepiej zostać w domu. Poza tym, nie ma złego, co by na dobre nie wyszło, teraz czas na same miłe wydarzenia :)
OdpowiedzUsuńOby było już tylko lepiej ;)
UsuńTo miałaś piękny widok z tymi Łosiami. Ja ostatnio tuż przed przeglądem samochodu walnęłam w słup cofając. Na szczęście słup to gorzej przeżył niż auto ;-)
OdpowiedzUsuńOj chyba tak pięknie by nie było, kiedy spotkałabym je na swojej drodze :D
UsuńW telefonie mam na szczęście pancerne etui, więc nie boję się aż tak, gdy mi upadnie. Za to aparatu strzegę jak oczka w głowie.
OdpowiedzUsuńJa teraz też będę o wiele ostrożniejsza po szkodzie :)
UsuńWarto zwrócić uwagę przy zakupie statywu na jego stabilność, mój statyw jest ciężki i nie lubię go ze sobą nosić, ale nigdy mi się nie przewrócił ;)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że tak, ale to był tak porywisty wiatr, że samemu ciężko było ustać na nogach. Raczej nawet najlepszy statyw miałby problemy, aby stawiać opór :D
UsuńTo przykre ale czasem tak się zdarz.Mam nadzieję że element będzie pasował:))Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńPasuje, nadal nie jest idealnie, ale lepiej już nie będzie bez profesjonalnej pomocy :D
UsuńTo dobrze, że lustrzanka nie uległa całkowitemu zniszczeniu. Ja miałam podobną sytuację zaraz po zakupie telefonu. Biegnąc na przystanek telefon wypadł mi z ręki, ale na szczęście miał obudowę i szkło hartowane, bo inaczej to byłby obity zaraz po zakupie xD Gdyby na mojej drodze stanęło stado łosi to chyba też dostałabym zawału ;p Zatem trzymam kciuki, aby nowy element pasował :D Super zdjęcia! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWypadki chodzą po ludziach, ale z tego wszystkiego wypływa cenna lekcja :D
UsuńDobrze że to tylko takie „powierzchowne” uszkodzenia i aparat działa nadal :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki by element pasował :)
Pozdrawiam
Element wymieniony - pasował :D
UsuńAparat to Twoje narzędzie pracy, nic dziwnego, że przejęłaś się całą tą sytuacją. Całe szczęście, że nic poważniejszego się nie stało i sprzęt działa. A drobne wypadki zdarzają się każdemu. :D
OdpowiedzUsuńOdetchnęłam wtedy z ulgą, kiedy zobaczyłam że wielkich strat nie ma. To tylko aparat, a jakich szkód te wiatry narobiły innym osobom. Kilka osób zginęło... Masakra!
UsuńMoja rodzina mawia, że mam ręce z żelbetonu i od niektórych rzeczy jestem automatycznie odsuwana, by "znów czegoś nie popsuć". mam więc więcej czasu na czytanie ;)
OdpowiedzUsuńO jejku, to faktycznie, ale są plusy to najważniejsze ;)
UsuńCoz, ja tez czasami mam takie akcje takze nie jests jedyna. Z reszta, to wszystko wina tej pizgawicy , haha! Te pierwsze zdjecie jest mega ♥
OdpowiedzUsuńTo jest właśnie ostatnie zdjęcie przed tragedią, haha. Jedyne ze mną na nim, więcej nie kombinowałam :D
UsuńI mnie się czasem zdarzają takie rzeczy nie jesteś sama :) Dobrze, że lustrzanka uratowana :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Żyje, na razie nie widzę, aby coś się z nią złego działo :D
Usuń