Znowu wpis napisało nic innego, jak życie... Życie pisze najlepsze historie, niestety nie zawsze wesołe.
Kilka dni temu Olga @olgazprojektu dodała stories, po którym wylało się na nią wiadro pomyj. W ów stories Olga napisała, że ma taki leniwy dzień, w którym w zasadzie nic wielkiego nie robi, jedynie, co to obmyśla plan ewakuacji swojej rodziny poza granice Polski w chwili wzrostu zagrożenia, organizuje w jednym miejscu najważniejsze dokumenty oraz skupia większą uwagę na nauce obcych języków przez swoje dzieci. Ludzie odebrali to stories jako straszenie, sianie paniki, chociaż Olga nie miała nic złego na myśli. Obecna sytuacja jest dla Olgi ultra trudna, gdyż jest Polką z rosyjsko-ukraińskimi korzeniami, ludzie ten fakt, starają się wykorzystać, snując jakieś chore insynuacje.
Ja Olgę rozumiem.
Tłusty Czwartek – niepewność, lęk, strach. Myślę, że wówczas, kiedy wielu z nas rano dowiedziało się, co się dzieje, w myślach kłębiło się masa pytań: Co zrobię, gdy ta wojna rozleje się również na terytorium Polski? Ucieknę? Dokąd? Czym? Z kim? Co zabiorę? Może zostanę? Czy jestem na to gotowy? W chwili obecnej coraz głośniej mówi się o ewentualnej agresji na Polskę, więc te myśli się intensyfikują. To nic złego.
Myślę, że odrobina mobilizacji, organizacji nikomu nie zaszkodzi, czy to w kontekście takiego przygotowania państwa na ewentualną inwazję przez gromadzenie rezerw, szkolenia militarne, czy w kontekście indywidualnych działań, zgromadzenia w jednym miejscu najważniejszych dokumentów, nauki języków obcych. W ogóle odrobina organizacji nie zaszkodzi.
Ja jakimś czyściochem nie jestem, nie cierpię sprzątać (chociaż czasami mam takie napady, że łapię sama z siebie za ścierę i glancuję wszystko po kolei. Ostatnio natomiast sen z powiek spędza mi podwórko), ale cenię sobie, kiedy wszystko ma, chociaż swoje miejsce. W kuchni: szklanki ze szklankami, garnki z garnkami, urządzenia elektryczne: mikser, blender, opiekacz, gofrownica itd. razem, sztućce razem, przyprawy w pojemnikach też poukładane wg wypracowanej hierarchii, blachy do ciasta w jednym miejscu. Tak samo dokumenty: powpinane, posegregowane w segregatorach. Jakieś kabelki, słuchawki w jednym pojemniku. Czapki, szaliki, rękawiczki w innym. Po prostu lubię, jak wiem, co gdzie jest, co więcej lubię wiedzieć, co mam i mieć tylko wokół siebie to, co faktycznie używam. Jeśli czegoś nie używam – oddaję dalej. W taki sposób pozbyłam się wielu książek, kosmetyków, ubrań, a nawet przyborów szkolnych, które nagromadziłam przez tyle lat edukacji, a teraz na studiach najzwyczajniej w świecie są mi zbędne. Pozostawiłam jedynie kilka kredek, mazaków, które się przydają, kiedy odwiedza mnie siostrzeniec.
Taka organizacja to nie tylko ułatwienie podczas kryzysowej sytuacji, miejmy nadzieję, że nic złego się nie wydarzy w życiu każdego z nas, żadna inwazja, klęska żywiołowa, ale też usprawnia życie codzienne. Dzięki temu żyje się łatwiej.
Pamiętam, jak kiedyś w dzieciństwie z dnia na dzień pojechaliśmy na wakacje na Dolny Śląsk. Decyzja była podjęta koło 19 wieczorem, a na drugi dzień skoro świt wyjeżdżaliśmy... Szaleństwo!
Nauka języków też na marne nie pójdzie. Ja od podstawówki uczę się angielskiego, w gimnazjum przez 3 lata liznęłam nieco niemieckiego, a w liceum – francuskiego. Z angielskim bywało różnie, raz to była miłość, raz nienawiść, za to zawsze jakoś z tym drugim językiem była miłość i szło mi, nie ukrywam całkiem nieźle. W szczególności na tym francuskim w liceum. Gdyby każdy nauczyciel potrafił tak tłumaczyć, edukować to edukacja byłaby naprawdę piękna. Nasza sorka opowiadała z taką pasją, entuzjazmem o Francji, że to była naprawdę przyjemność uczestniczyć w tych zajęciach, chociaż były one zawsze koło 14-15.
Z angielskim tak jak mówię, bywało różnie. W podstawówce – miłość, jak później kolejne etapy edukacji dowiodły, nieco bezpodstawna. W gimnazjum – było znośnie, jakoś dawałam radę. W liceum – angielskiego nienawidziłam, w ogóle mi nie szło. Na studiach – jak na razie jest bardzo okej, chociaż bałam się po tym angielskim w liceum, że to będzie mega trudne, że będziemy zasypywani mnóstwem materiału, mnóstwem specjalistycznych słówek i najzwyczajniej w świecie sobie nie poradzę.
Dużo zależy od naszego podejścia do przedmiotu. 7 lat w podstawówce, 3 w gimnazjum, 3 liceum i już prawie rok na studiach – przez te lata edukacji były przedmioty, które uwielbiałam, bardzo przyjemnie słuchało się prowadzących i te godziny mijały szybko, zdecydowanie za szybko, a były też takie, na których tylko czekałam do końca, męczyłam się okrutnie i najchętniej to wykreśliłabym je ze swojego planu zajęć.
Ciekawi mnie, jakie Wy macie podejście do szeroko pojętej organizacji, która zyskuje w ostatnim czasie na popularności? Staracie się sobie wszystko organizować, segregować? Jak wyglądała Wasza relacja z językami obcymi? W ilu językach potraficie się porozumieć?
Co jakiś czas robię generalne porządki we wszystkim. Od razu się lepiej czuje psychicznie. Być gotowym na wszystko, w tym nie ma nic złego.
OdpowiedzUsuńNa wszystko raczej gotowi nigdy nie będziemy, ale zawsze lepszy rydz niż nic :D
UsuńDobrze jest mieć wszystko uporządkowane i wiedzieć, gdzie co jest. Znajomość języków też jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Dobry post :)
OdpowiedzUsuńNo dokładnie, zawsze to coś, na marne nie pójdzie :D
UsuńJa uważam, że to wcale nie jest głupie. Nie wiadomo, co przyniesie przyszłość, więć trzeba być przygotowanym na każdą ewentualność.
OdpowiedzUsuńPlan B nie zawsze się przyda, ale warto takowy mieć, to nic nie szkodzi.
UsuńChyba każdy w domu omówił co zrobi gdyby coś...u nas to ogólny zarys, ale była ta rozmowa
OdpowiedzUsuńOby te ustalenia w rzeczywistości się nie musiały ziścić, ale warto taki plan zawsze mieć ❤
UsuńJa w ogóle nie rozumiem, o co ten hejt na Olgę. Przecież opisała tylko swoje życie, właściwie dzień, nikogo nie uraziła... ludzie są niewyżyci i złośliwi często.
OdpowiedzUsuńOlej w głowie zawsze trzeba mieć i być przygotowanym na różne sytuacje, zwłaszcza kiedy rzeczywistość serwuje nam takie szokujące zwroty akcji. Byle nie popadać w paranoję i umieć żyć normalnie :)
To też celne spostrzeżenie! Każdy inaczej to wszystko przeżywa :D
UsuńJa tam jestem zorganizowana i porządnicka, więc bałaganienie i późniejsze porządkowanie mi nie grozi. Natomiast na żadne "ewentualności" nie mam zamiaru się przygotowywać, jestem kreatorką własnej rzeczywistości i nie będę ściągać na swoją realność żadnych czarnych scenariuszy. I tyle :) Pozdrawiam Cię Mela <3
OdpowiedzUsuńMiejmy nadzieję, że będzie wszystko dobrze ❤
UsuńJeśli chodzi o ten hejt to nic na ten temat nie wiem, nie słyszałam o tym, ale wiem że ludzie robią show z niczego, ogólnie dla wielu ludzi wojna na ukrianie to teraz sensacja, ja akurat zachowuję spokój bo nigdy nie przejmuję się na zapas :)
OdpowiedzUsuńNiektórzy tę sytuację wykorzystują, niestety w ten zły sposób. Ostatnio jest dość głośny szum na temat jednej takiej sytuacji.
UsuńMyśl pozytywnie, ale bądź przygotowany na najgorsze.
OdpowiedzUsuńOdrobina ostrożności chyba jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Oczywiście nie ma też, co popadać w jakąś paranoję :D
UsuńU mnie w papierach jest jeden wielki chaos, który już mnie męczy i muszę z nim zrobić porządek! Ja też myślę co będzie jakby doszło do wojny. To nic złego, każdy się boi.
OdpowiedzUsuńW takim razie trzymam kciuki, bo to nie takie hop-siup, wszystko przejrzeć i posegregować :D
UsuńOh very good photos darling
OdpowiedzUsuńThanks! ❤
UsuńStaram się myśleć pozytywnie, ale zawsze warto mieć jakiś plan.
OdpowiedzUsuńCo do porządków i organizacji to od zawsze mam na tym punkcie hopla, więc raczej wszystko jest posegregowane i ma swoje miejsce.
Porządek i dobra organizacja ułatwia codzienne życie :D
UsuńJa staram się mieć wszystko dobrze zorganizowane i poukładane, bo to znacznie ułatwia życie.
OdpowiedzUsuńCoś o tym wiem :)
UsuńJa również mam wszystko poukładane, każda rzecz ma swoje miejsce: szklanki do szklanek, blachy do pieczenia razem, jak u Ciebie. Nie wyobrażam sobie inaczej. Poza tym sukcesywnie zmniejszam ilość posiadanych rzeczy, mam drugi rok challenge - nie kupuję zupełnie nic poza żywnością i przedmiotami codziennego użytku, jak kosmetyki czy artykuły higieniczne. Co prawda niedługo czekają mnie zakupy do kuchni, bo jednak jak się ma jedną patelnię, to ona przy intensywnym używaniu dość szybko się zużyje, ale nie zmienia to faktu, że porządek musi być.
OdpowiedzUsuńJa sama również miewam myśli w głowie, co gdyby? Co zabrać, co załatwić, co zostawić, gdzie uciekać? Myślę, że Olga, o której wspominasz, nie jest jedyną osobą borykającą się z takimi dylematami.
Gratuluję! Z tą jedną patelnią to faktycznie może być problem, ale ja też wolę mieć mniej a takich konkretnych rzeczy, które faktycznie używam, a jak się zużyją to dopiero kupuję nowe :D
UsuńBardzo ładne zdjęcia. Krokusy mają w sobie wiele uroku. Sytuacja na Ukrainie chyba nikogo nie nastraja pozytywnie ale ja tę pozytywy staram się szukać w codziennym życiu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Coraz bardziej wiosennie się robi i to daje nadzieję na lepsze jutro :D
UsuńLudzie jak tylko chcą to sobie znajda powód do hejtowania. Nie ma sie czym przejmowac, trzeba robic swoje. I moje zdanie jest takie, że trzeba być przygotowanym. Nie jest to żadna panika, a racjonalne podejście do tematu. Wczoraj w radio słyszłam w audycji eksperta, który polecał sporządzenie listy rzeczy, ktore trzeba zabrac ze soba w momencie ewakuacji. Po przykład Ukrainy pokazuje, że czasem ma się kilkanascie minut na zabranie życia w walizkę. Żeby nie było latania po domu jak kot z pęcherzem i zastanawiania się gdzie się ma dyplom z kursu barmana.
OdpowiedzUsuńZ tego co wiem, coraz częściej pojawiają się takie poradniki w sieci. Myślę, że to nie głupie, aby mieć sporządzoną, chociaż taką listę, co gdzie jest albo najważniejsze rzeczy w jednym miejscu. Cokolwiek by się nie działo, dostęp do nich będzie dosyć łatwy.
UsuńTeż lubię wszystko segregować natomiast z organizacją bywa różnie. Moja relacja z językami obcymi szła całkiem nieźle, aczkolwiek za niemieckim zbytnio nie przepadałam, lecz bardzo lubiłam angielski i przez rok uczyłam się również włoskiego. Myślę, że najprędzej potrafiłabym się porozumieć jako tako w języku angielskim :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńU nas w liceum zajęcia z włoskiego prowadziła pani od francuskiego, ale nie było na nie zbyt wielu chętnych niestety. Z tego, co słyszałam niektóre elementy są hardcorowe w języku włoskim. O ile dobrze pamiętam to np. rodzajniki są o wiele bardziej skomplikowane niż we francuskim, w niemiecki z resztą też tam jest sporo tych podziałów :D
UsuńBardzo lubię języki obce. W szkole uczyłam się niemieckiego i angielskiego. Na studiach tylko angielskiego, ale zaczęłam się też wtedy uczyć samodzielnie języka hiszpańskiego. Bardzo mi się on podoba - lubię słuchać piosenek hiszpańskojęzycznych. <3
OdpowiedzUsuńŻyczę powodzenia! Ja kiedyś w podstawówce namiętnie oglądałam Violettę, w której były piosenki właśnie po hiszpańsku, teraz też czasami słucham jakiś hiszpańskojęzycznych piosenek. Chyba w ogóle w piosenkach słucham najwięcej różnych języków :D
UsuńZ wykształcenia jestem archiwistą i u mnie zawsze wszystko jest na swoim miejscu ;) nawet w dokumentach, gwarancjach itp. robię porządki 2 razy do roku.
OdpowiedzUsuńCo do języków niestety jest mi nie po drodze. Znam trochę angielski i niemiecki, ale szału nie ma. Być może jestem zniechęcona, ponieważ miałam dość kiepskich nauczycieli
Ja z archiwistyką miałam jedynie do czynienia na stażu w urzędzie, ale to też nie było nie wiadomo co :D A co do nauczycieli, tak jak napisałam, bywa różnie. O wiele lepiej mi się uczy, kiedy ktoś jest przyjaźnie nastawiony, kiedy te zajęcia są takie energetyczne, aniżeli ktoś mocno ciśnie, zbyt wiele nie tłumaczy albo w ogóle coś burczy pod nosem i jest jakby za karę. Na szczęście na językach było w miarę :)
UsuńMogłabym się określić pedantką, więc jak najbardziej wszystko ma swoje miejsce, poukładane jak spod linijki, tak już mam.
OdpowiedzUsuńChoć temat jest dość ciężki, sądzę, że warto przemyśleć jak człowiek postąpiłby w trudnej sytuacji.
Pozdrawiam serdecznie!
Ja aż tak dokładnie nie mam wszystkiego poukładanego, ale chociaż z grubsza posegregowane musi być :D
UsuńPapiery etc. muszę mieć poukładane, ale reszta (w tym szeroko rozumiane życie) to jeden wielki chaos ;D
OdpowiedzUsuńCo do języków, znam rosyjski, trochę ukraiński, a kiedyś uczyłam się niemieckiego. Niewiele pamiętam. Samodzielnie próbowałam uczyć się włoskiego, ale po paru tygodniach mi się odechciało. Słomiany zapał :/
A, i angielski znam, ale bardziej jestem osłuchana niż "omówiona". Dawno nie rozmawiałam w tym języku, bo nie było potrzeby.
Ja próbowałam kiedyś podszkolić języki samodzielnie, ale też mi to nie nie wyszło :D
UsuńPewnie każdy z nas ma takie dni, w których nic się nie chce. Ładne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam na nowy post :) jusinx.blogspot.com.
To na pewno! :D
UsuńSzczerze mówiąc dla mnie nie do ogarnięcia jest chaos - to o czym piszesz: czapki z czapkami, blaszki z blaszkami to chyba podstawa funkcjonowania. Jakoś nie wyobrażam sobie łączenia szalików z widelcami 😉
OdpowiedzUsuńSzalików z widelcami może nie, ale szaliki mogą być jeszcze porozkładane po kilku różnych szafkach, szafach :D
UsuńCiekawy post i piękne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :D
UsuńNie jestem dobra w organizacji, u mnie to są raczej zrywy :)
OdpowiedzUsuńU mnie z tą organizacją to trochę taki paradoks: żyję na spontanie, bez planowania (nie potrafię planować i się tego trzymać), ale muszę mieć wszystko w miarę uporządkowane, posegregowane :)
Usuń