Niby wszystko, cały proces bardzo prosty, ale u nas i tak nie obyło się bez wpadki, kiedy to Pan Młody, na kilka dni przed ślubem mierzy garnitur a spodnie, które jeszcze niedawno były okej, są bardzo opięte i istnieje ryzyko, że gdyby klęknął, to mogłyby pęknąć.
Na szczęście sprawę uratowała Pani z salonu Club Conesera, w którym garnitur był zakupiony. Postawiliśmy na ten salon, bo wiedzieliśmy, że mają bardzo dobrą opinię, spory wybór, no i był to salon najbliżej nas. Wybór był faktycznie spory, mój Mąż od początku nie chciał garnituru gładkiego, więc wybraliśmy model w kratę. Z pomocą Pani w salonie dobraliśmy do niego koszulę, muchę, no i coś, co trudno dopatrzeć, czyli spinki do mankietów w kształcie traktora (chyba już Wam mówiłam, że symboliki w naszym przypadku było sporo). I wszystko to w bardzo fajnym budżecie. Zaraz po zakupie zostały spodnie skrócone przez nich, więc nie musieliśmy tego robić na własną rękę. Poszerzaliśmy je również przez ich pracownie krawiecką, więc naprawdę jak dla mnie obsługa na plus.
No i wcześniej zaczęłam o tej koszuli na zapas... U nas na sali było mega duszno, czego się nie spodziewaliśmy, bo zazwyczaj tam wręcz przeciwnie jest zimno. Na szczęście, znając talent mojego Męża do upaćkania się czymś namówiłam go, by kupić coś na zmianę. Co prawda nie upaćkał się, ale zaraz po pierwszym tańcu się przebierał, bo był cały mokry. Na chwilę pomogło, ale tylko na chwilę, więc gdybym miała decydować drugi raz, to jeszcze z jedną bym dokupiła albo szukała jakiegoś innego rozwiązania, może jakiś mobilny klimatyzator, ale kto wiedział...
To prawda. Płeć męska jakoś łatwiej ma ze strojem, bo trzeba wybrać tylko garnitur :)
OdpowiedzUsuńPięknie wyglądaliście w tym dniu :) Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za odwiedziny.