W pierwszym wpisie w tym roku zapowiedziałam Wam, że za tydzień opublikuje wpis-petardę. To jest właśnie ten wpis. Nie wytrzymałam. I nie, nie wytrzymałam w rozumieniu, że nie mogłam się doczekać, ale nie wytrzymałam do końca prowadzonego przez siebie "eksperymentu". Uważam, że i tak wiele się dowiedziałam i chciałabym się tym z Wami podzielić.
Ale po kolei, od początku... Jakiś czas temu zaczęłam obserwować na Instagramie Joannę @joannazprojektu, która wraz z Olgą @olgazprojektu i Magdą @ta_sarenka prowadzą Instaprojekt (projekt, w którym edukują, jak działać na Instagramie, dają różne cenne wskazówki, pomagają rozwiązywać małe i większe problemy związane z platformą). Niedawno z resztą sama do Instaprojektu dołączyłam i jeśli nadal trwa rekrutacja (a ta uwierzcie odbywa się dosyć rzadko) to serdecznie zapraszam Was do dołączenia, bo naprawdę warto.
Joanna! Do dzisiaj pamiętam pogadankę na stories u Joanny na temat tego, że nie warto dołączać do grupek wsparcia. Zresztą Joanna napisała również o tym wpis na stronie projektu - Dlaczego odeszłam z grupek wsparcia?, który sobie możecie przeczytać. Nie jest on długi, przygotowany jest w formie kilku plansz złożonych w karuzelę. Joanna opowiada w nim, jaki wpływ na nią i na jej profil działanie w takich grupkach miało. Ona wytrzymała kilka miesięcy w takiej grupie, ja 4 dni i o 4 za dużo.
Skoro wiedziałam, jakie konsekwencje uczestnictwo w takich grupach niesie, czemu do nich dołączyłam?
No i powoli dochodzimy do clou sprawy. Na grupki wsparcia trafiłam całkiem przypadkiem. U jednej z osób, które obserwuję w oznaczeniach posta, znalazłam oznaczenie, które sugerowałoby, że jest to profil w jakimś stopniu związany z presetami do Lightrooma. Profil był prywatny, ale kliknęłam przycisk Obserwuj. Nawet nie wiecie, jakie było moje zdziwienie, kiedy nagle z tego profilu dostałam w DM-ach wiadomość, o jakimś regulaminie, jakichś serduszkach w zakładce, ale zdecydowałam się dołączyć z ciekawości. Oprócz tego jednego zaobserwowałam również 2 inne profile, których nazwy na pierwszy rzut oka, w ogóle z taką działalnością nie były związane, bardziej sugerowały, że można z nich nauczyć się obsługiwać jakieś aplikacje do edycji zdjęć albo są po prostu profilami z inspiracjami. Domyślam się, że zabieg ten stosowany jest pewnie dlatego, aby nikt kto zajrzy w oznaczenia u biorących udział osób, się nie połapał.
Kiedy moje prośby o dołączenie zostały zaakceptowane i zaczęłam przyglądać się bliżej działalności tychże grup byłam nie tyle, co coraz bardziej zszokowana, ale wręcz powiedziałabym, że zażenowana. Nawet nie wiecie, ile spotkałam w nich osób, których profile w jakimś stopniu były dla mnie wzorem do naśladowania. Poczułam się wówczas jakbym dostała obuchem w głowę. Zrobiło mi się cholernie przykro. Wydawało mi się, że te osoby zgromadziły sporą zaangażowaną społeczność wokół siebie, dzięki swojej ciężkiej wieloletniej pracy, systematyczności. Tymczasem prawda okazała się zupełnie inna. Poczułam się oszukana i w to taki okropny sposób. Okazało się, że to wszystko to tylko fikcja.
Co więcej, powiem Wam, że te osoby takim działaniem oszukują nie tylko innych, swoich obserwatorów czy reklamodawców, ale przede wszystkim siebie. Sama wiem, po tych kilku dniach, że o wiele bardziej cieszy mnie jedno serduszko czy jedna obserwacja, ale szczera, a niżeli tysiąc pustych, klikniętych, bo tak nakazuje regulamin.
No właśnie regulamin. Każda ta grupa działała praktycznie na tych samych zasadach: zaobserwuj X kont administratorek czy organizatorek (jak zwał tak zwał), nadrób zakładkę z oznaczeniami 24h wstecz (łatwy sposób na blokadę, jeśli ktoś się zapędzi i nie będzie przestrzegał limitów Instagrama), dopiero potem możesz oznaczyć swoje zdjęcie (zazwyczaj 1 dziennie, nie starsze niż 24h, chociaż na jednej grupie można było oznaczyć nie starsze niż 1h). Codziennie musisz klikać każdemu lajka (znowu łatwy sposób na bana, a po drugie ogromny zjadacz czasu). Nad wszystkim czuwały administratorki/organizatorki. Jeśli ktoś nie klikał tych lajków to dostawał ostrzeżenie, 3 ostrzeżenia skutkowały wyrzuceniem z grupy. Zniwelować je można było przez zaproszenie kolejnych osób, a jeśli komuś udało się zaprosić te osoby, a nie miał ostrzeżeń to był gratyfikowany dniem wolnym. Często te ostrzeżenia oznaczały wyciągnięcie osoby na świecznik i na stories grupy liczącej kilka tysięcy napisanie, że ktoś popełnił jakieś przewinienie. Jeśli ktoś akurat nie mógł być aktywny i lajkować mógł zgłosić uwaga... urlop. Jeśli dostał bana, również musiał to zgłosić wyższej władzy, która prowadzi tabele, czy ktoś jest aktywny, czy nie. Wyobraźcie sobie, ile ta kontrola czasu musi zajmować tej całej administracji czy organizacji. Nie do pomyślenia. W ogóle te nazwy: lista aktywności, urlop, dzień wolny w ramach nagrody to brzmi, jakby każdy uczestnik był jakimś pracownikiem.
Ja wytrzymałam 4 dni i to były 4 najgorsze dni w moim życiu. To, że ja musiałam być przyklejona praktycznie całymi dniami do telefonu, to było okropne. Czułam się jak niewolnik, dosłownie jak niewolnik. W planie miałam, aby pociągnąć to przynajmniej cały tydzień, najlepiej cały miesiąc, aby zobaczyć, jakie to przyniesie skutki, czy faktycznie można się na tym wybić, jak to mówią osoby zachęcające do dołączenia, ale przepraszam, nie wytrzymałabym ani dnia dłużej w tym syfie.
Efekty eksperymentu
Po tych 4 dniach, kiedy publikowałam posty i lajkowałam w tych grupach zauważyłam, że owszem tagowane posty zamiast 100 serduszek, w krótkim tempie zbierały ich od 500 do 1000. Komentarzy pod nimi pojawiło się zaledwie kilka, w dużej mierze wydaje mi się, że są to komentarze od dziewczyn z Instaprojektu, które są przecudowne i można z ich strony liczyć na nawiązanie jakichś relacji, a nie tylko ślepe klikanie. Liczba komentarzy więc nie wzrosła prawie wcale, za to zwiększyła się liczba zapisów i każdy z 3 postów + 1 rolka zgarniały ich po ok. 20. Liczba obserwujących również nieco wzrosła, ale znowu są to raczej osoby z Instaprojektu aniżeli z tych grupek. Myślę, że te akurat można policzyć na palcu jednej ręki. Niewiele zmieniła się również grupa odbiorców moich stories. Wszystkie zmiany dotyczą tylko postów czy rolek.
Co więcej, grzebiąc w statystykach profilu, można zauważyć, że zmieniła się moja grupa odbiorców postów z takich bardziej lokalnych na odbiorców z innych regionów Polski, głównie z Warszawy, chociaż wcześniej te regiony praktycznie były niewidoczne, a tutaj nagle ogromna zmiana i przodują. Zmieniła się również grupa wiekowa z osób 18-24 na osoby 25-34, co faktycznie pokrywa się z moimi obserwacjami, że takie osoby dodawały swoje posty z oznaczeniami.
W trakcie udziału nagle również wzrosło zainteresowanie zapraszaniem mnie do różnych grup wymieniających się komentarzami, czy wyświetleniami relacji (takie istnieją odrębnie) oraz do eventów follow. Swoją drogą ciekawa koncepcja na nazwę - follow event. Nie wiem, jak dla Was, ale dla mnie wymiana obserwacjami eventem nie jest, dla mnie eventem mogą być urodziny, ślub, spotkanie blogerek, impreza firmowa, festyn z okazji dożynek, ale nie wymiana obserwacjami. Takimi propozycjami byłam wręcz zasypana.
Początkowo miałam nawet w planach przyjrzeć się bliżej działaniu takiego eventu, ale w ostatnim momencie zrezygnowałam. Nie odkopałabym się chyba z tych obserwacji przez długi czas.
Każdy ma swoje sumienie
No właśnie każdy ma swoje sumienie i nic mi do tego, jak ktoś funkcjonuje w Internecie, ale apeluję do osób (jeśli trafiły na ten post), które są uwikłane w takie grupy wsparcia (chociaż według mnie te grupy w ogóle nie powinny się tak nazywać, bo ze wsparciem to nie ma zbyt wiele wspólnego) przeczytają post Joanny. Może Wam się teraz wydaje, że Wy nie robicie nic złego, że to tylko niewiele znaczące lajki, które pomogą Wam się wybić, że nie robicie nic złego, nikomu nie wyrządzacie krzywdy, ale tak nie jest. Największą krzywdę wyrządzacie sobie w tym momencie, jeżeli faktycznie chcecie wiązać swoją przyszłość z działaniem na Instagramie.
Owszem będziecie mieli te lajki, może te Wasze posty pojawią się gdzieś w Eksploruj, może ktoś Was nowy zaobserwuje, ale co z tego? Z dużym prawdopodobieństwem, będzie to ktoś, kto będzie niezbyt aktywny na Waszym profilu, ktoś, kto zrobi to tylko dla obserwacji zwrotnej od Was. Z czasem po cichu Was odobserwuje. Będziecie mieli te lajki, follow, ale nadal nie będziecie mieć grona realnej, zaangażowanej społeczności, która zostanie z Wami na dłużej i będzie nawet wtedy, kiedy nie będziecie oznaczać tych profili. Co, kiedy to się skończy i zamiast 1000 lajków Wasze posty będą mieć tych lajków niecałe 100? W każdym takim wpisie będziecie ukrywać te małe liczby lajków i nie pokazywać, że jest coś nie tak?
Kiedy to się wszystko zakończy, możecie zapłacić srogą cenę, tak jak Joanna i Wasz profil może się jeszcze gorzej pozycjonować, niż pozycjonował się przed dołączeniem do tych grup, a to chyba nie o to chodziło.
Jeżeli zależy Wam na współpracach, pomyślcie sobie, jak wypadniecie w oczach reklamodawcy, kiedy to się wyda, że te serduszka nie mają przełożenia na rzeczywistość? Wydaje mi się, że reklamodawcy stają się coraz bardziej świadomi i na dłuższą metę takie kłamstwo nie da rady. To, że te oznaczenia dodajecie dopiero w ostatnim poście w karuzeli, może nie wystarczyć, jeśli traficie na naprawdę doświadczoną osobę z marketingu.
Kolejna kwestia... Pomyślcie, ile czasu dziennie Wam to udzielanie się w takich grupkach zabiera. Czy nie lepiej poświęcić go na tworzenie wartościowych treści i ich promocję innymi kanałami? Ja po 4 dniach czułam się wykończona i potrzebowałam resetu. Czułam się, jakby przejechał po mnie czołg. Wy nie czujecie się przemęczeni?
Czy naprawdę warto tak ryzykować? Czy warto ryzykować własnym zdrowiem, relacjami z realnymi obserwatorami, z marketingowcami, własnym profilem budowanym od lat? Raz utracone zaufanie, trudno potem odbudować.
Ja wierzę w to, że Wy nie macie złych intencji. Dużo osób marzy może nie o sławie, ale o tym, aby zarabiać godne pieniądze, co w dzisiejszych czasach praca w Internecie może zagwarantować, ale wymaga to wcześniej sporo wysiłku i czasu, ale nie czasu wykorzystywanego w taki sposób.
A słowo do osób nie biorących udziału w tym procederze brzmi: nie warto wierzyć we wszystko to, co widzicie w Internecie. Ja się o tym boleśnie przekonałam.
Ważny post. Ja nie mam konta na Instagramie i raczej to się nie zmieni. Zupełnie się tam nie odnajduję.
OdpowiedzUsuńInstagram to fajna aplikacja, ale niestety trzeba tam być bardzo ostrożnym :D
UsuńCóż... Sama byłam w jakiś blogowych i instagramowych grupach wsparcia, bo nie wiedziałam, jak to działa. Myślałam, że będzie tam więcej luźnego publikowania linków z zaproszeniem do odwiedzenia i jakichś dyskusji, a tu wstaw komentarz i skomentuj wszystkim. Bez sensu.
OdpowiedzUsuńNo masakra, to jest bardzo męczące i wysysa z człowieka wszelkie chęci do działania :)
UsuńTeż kiedyś trafiłam do takiej grupki, zaproszona przez koleżankę, nie pamiętam dokładnie, ale chyba nawet dwóch dni nie wytrzymałam. Nie lubię uwiązania, uzależniania mojego czasu od czegokolwiek. Poza tym niektóre profile były tak cienkie, że moje serduszko byłoby profanacją :D
OdpowiedzUsuńO i to fajne podejście, bardzo podoba mi się to ostatnie zdanie, haha :)
UsuńBardzo ważny wpis. Ja się w takie rzeczy nie bawię (nie umiem hahaha), wolę probowac własnymi siłami uzbierać szczere grono odbiorców tak samo jak Ty :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
I super, na pewno będziesz czuła o wiele większą satysfakcję ;)
UsuńJa nie należę do żadnej takiej grupy- na szczęście :)
OdpowiedzUsuńNie zależy mi na współpracach, serduszkach, obserwacjach- chodzi mi oczywiście o liczby,cieszy mnie każdy „like”, obserwacja ale bez takich „skrótów”, jak grupy wsparcia.
Zgadzam się z Tobą- to jest oszustwo.
Świetnie że o tym napisałaś :)
Pozdrawiam
Wiadomo, te liczby cieszą i motywują, ale lepsze są takie szczere aniżeli kupione :D
UsuńBardzo ważny wpis...ja nie umiem nawet w to wszystko sie bawić, na szczęście:)))Pozdrawiam serdecznie i powodzenia w Nowym roku życzę:)))
OdpowiedzUsuńDziękuję ❤
UsuńJa tego w ogóle nie rozumiem haha. Kiedyś wzięłam głupia udział w takim konkursie ( pewnie to tez głupia grupa wsparcia). I musiałam zalajkować ileś tam osób by wziać udział w konkursie. Potem dokładnie sprawdziłam kto wygrał i okazało się że te konkursy są lipne bo te laski wybierają między sobą zwycięzców i mogę się domyślać że nagród w ogóle nie ma.
OdpowiedzUsuńJa należę w sumie do dwóch takich grup na fb, jednak tutaj są zupełnie inne zasady i nie ma nic na siłę i nic sztucznego. Nie ma żadnych bezmyślnych lajków.
W ogóle cały instaram to jedno wielkie kłamstwo
Mnie w ogóle odstraszają takie rozdania, w których trzeba zaobserwować np. X osób, a do wygrania jest sporo rzeczy. Jakoś w to nie wierzę, że to wszystko jest takie piękne ;)
UsuńUff, ja mam tylko bloga i konto na facebooku i finito. Nie zamierzam robić nic więcej i nie mam parcia na szkło. Czasem nawet publikowanie posta na blogu zajmuje mi dużo czasu, który mogłabym przeznaczyć na przykład na spacer. Nie wyobrażam sobie życia "instagramowego".
OdpowiedzUsuńJa wrzucam na Instagrama od święta, np. kiedy byłam na jakimś wyjeździe czy w jakimś ciekawym miejscu albo coś się wydarzyło :D
UsuńSłyszałam o tego typu grupach wsparcia i jakoś nigdy mnie do nich nie ciągnęło. Od rozdań organizowanych przez wiele profili też trzymam się z daleka.
OdpowiedzUsuńTe rozdania to też bardzo często jakaś ściema, trzeba być ostrożnym :D
UsuńKochana ! Lepiej późno niż wcale ! I lepiej uczyć się na własnym doświadczeniu, bo bardziej człowiek bierze to do serca i mocniej odczuwa. A swoją drogą - to spryciule - które taką grupę wzajemnej adoracji wymyśliły ! Zdolnych mamy ludzi !
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie udzielam się na insta. Nie wierzę też w FB. Trzeba dużo sprytu i dużo czasu poświęcić, by to dało zamierzony efekt, a i z tym różnie bywa.
Miałam kiedyś fanpage na FB i też się zawiodłam. Blogi - to zupełnie inna bajka. Cieszę się, że tu jestem :) Pozdrawiam serdecznie :)))
Nie miałam zamiaru działać w tych grupach, obrałam sobie za cel sprawdzenie jak to funkcjonuje, ale już po 4 dniach wiedziałam wszystko i naprawdę nie polecam. Ja Instagrama traktuję jako miejsce pełne inspiracji a Facebook jako portal do kontaktu z innymi. Mam fanpage na Facebooku, ale nie wrzucam na niego regularnie, głównie tylko info o nowych postach :D
UsuńBardzo ciekawy post ja na szczęście nie odpowiadałam na tego typu ogłoszenia 😀
OdpowiedzUsuńI dalej od razu najlepiej usuwać :D
UsuńBrzmi to bardzo męcząco, nie mogłabym być tak cały czas przyklejona do telefonu i właśnie między innymi dlatego mój profil na Instagramie jest trochę zaniedbany, no ale cóż nie starcza mi na to wszystko a czasu ;)
OdpowiedzUsuńI jest bardzo wykańczające, naprawdę nie rozumiem, jak ktoś wytrzymuje w nich dłużej niż kilka dni :D
UsuńNie mam konta na Instagramie i nie zamierzam tego zmieniać. Ale Twój wpis jest ważny, też nie chciałabym takiego "handlowania" i "kupowania" czyjejś sympatii. Wolę sobie na to zapracować :)
OdpowiedzUsuńTe osoby z Instagrama na pewno nie zostaną na dłużej, więc to jest nieco bez sensu. Fikcyjnie pod zdjęciami są setki czy tysiące lajków, ale już chociażby po relacjach tego nie widać.
Usuńmnie społeczność insta coraz bardziej przeraża... Ile tam realnych, faktycznych osób a ile bootów i sztuczności...
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że gdyby to sprawdzić, to botów jest o wiele więcej niż osób realnych.
UsuńJa raczej nie bawię się w takie rzeczy :) Jakoś nie chce mi się walczyć o ludzi którzy będą śledzić mojego bloga. Mam zaufane grono czytelników i tego się trzymam :) Prowadzę bloga bardziej dla siebie, jako rozrywkę i dzielenie się z innymi moimi stylizacjami itp :) Nie po drodze mi z nabijaniem fejmu itp :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie Amelko :*
Warto docenić to, co się ma :D
UsuńTak, to prawda grupki i eventy follow działają i bierze w nich udział wiele dziewczyn przyjmujących współprace. Zdecydowanie lepiej jest budować swoją stałą grupę odbiorców :)
OdpowiedzUsuńMila blog
Jeszcze o ile o tych grupkach kiedyś mi się obiło o uszy, o tyle te eventy follow to było coś zupełnie nowego, tak samo jak i oddzielne grupy jeszcze do relacji i do komentarzy. Czego to nie wymyśli człowiek...
UsuńPrzeczytałam i nie wierzę. Szczerze. Jestem na IG już jakiś czas, obecne konto jest moim którymś tam ale nigdy nie spotkałam się z czymś takim jak "grupy wsparcia". Gdy przeczytałam u Ciebie to co dzieje się w środku oniemiałam. Poczułam się jakby to było jakieś więzienie i przymus.. Coś okropnego dla mnie... Dla mnie ważna jest autentyczność a właśnie na IG jest jej najmniej. Już dawno przestałam oceniać swoich i innych zdjęć po ilości lajków.. Co to za sztuka uderzyć palcem w szklany ekran telefonu, głównie po to aby ktoś uczynił to samo u mnie? Żadna. Tylko, gdzie tu szczerość. Cieszę się, bo u siebie mam małą grupę "znajomych" z całego świata ale mimo, że jesteśmy dla siebie obcy, to jednak po takim czasie jakoś bliscy.. I dla mnie o taką bliskość rozbija się całe moje konto IG..
OdpowiedzUsuńDzięki za te cenne informacje.. I masz rację, szkoda życia na siedzenie z nosem w telefonie całe dnie :)
Zero z takiego klikania przyjemności a przecież jakby nie było Instagram jest też platformą do rozrywki :D
UsuńNie wiedziałam, że jest coś takiego jak grupy wsparcia, nigdy się czymś takim nie interesowałam. Nie lubię obserwacji tylko dla statystyk.
OdpowiedzUsuńTo teraz już wiesz, że takowe istnieją :D
UsuńKilka razy byłam do takich grup zapraszana, ale wydało mi się to bez sensu i to co czytam potwierdza moje przekonanie, a wręcz jestem zszokowana reżimem panującym w tych grupach.
OdpowiedzUsuńSzkoda czasu, zresztą tak jak napisałaś, bardziej cieszy 200-300 polubień od osób faktycznie zainteresowanych tym co publikuję, niż 1000 takich ściemnionych lajków.
Świetny wpis, miłego dnia:)
Ten reżim jest okropny. Okej, gdyby to działało na zasadzie, że każdy sobie oznacza post i można potem te listy przeglądać, inspirować się, być może właśnie kogoś poznać, jakiś nowy profil. To by było super moim zdaniem!
UsuńNie lubię takich grupek ❤
OdpowiedzUsuńTakie grupki nie mają zbyt wiele wspólnego ze wsparciem ;)
Usuńo nieźle, czuję się jak w jakimś 007! :D nieźle, podziwiam, że się za to zabrałaś i jestem w szoku, że to wygląda tak od środka, bany urlopy luuuudzie
OdpowiedzUsuńHaha, niezłe porównanie. I ludzie w to wchodzą...
UsuńSzczerze powiedziawszy to nie wiedziałam, że na Instagramie istnieją takie grupki. Nie mam tam konta i zbytnio mnie na tą stronę nie ciągnie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNa Instagramie i pewnie gdyby się zagłębić w social media to pewnie nie tylko tam...
Usuńnigdy nie byłam w takiej grupie wsparcia i nawet nie wiedziałam, że to tak działa, czego to ludzie nie zrobią dla popularności...
OdpowiedzUsuńJa naprawdę się dziwię, że ludzi w to wchodzą dobrowolnie...
UsuńBardzo ważny i ciekawy wpis. Nie lubię przywiazania do telefonu, do laptopa. Naprawdę szkoda czasu na siedzenie z nosem utkwionym w tych urzadzeniach, kiedy obok nas tętni realne życie. Pozdrawiam i życzę cudownych dni w 2022 roku.:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, oczywiście, że poza telefonem czeka na nas wiele ciekawych rzeczy :D
UsuńMam konto na IG i lubię tamtą społeczność. To znaczy ten malutki fragmencik, który znam i obserwuję. Na początku mi zależało, strasznie drażniło mnie, że są tacy, co potrafią kilkukrotnie polubić mój profil, bo chcą zachęcić do polubienia ich, a potem odklikują. Kiedyś od razu biegłam mściwie odklikać takiego cwaniaka, a dziś mam gdzieś. Obserwuję tylko tych, których chcę obserwować. Jeśli mnie polubią - fajnie, jeśli nie - trudno. Bez ciśnienia, to tylko dodatek do życia :)
OdpowiedzUsuńLudzie mocno kombinują dla tych lajków i obserwacji :)
UsuńMuszę przyznać, że to bardzo ważny post i się z nim zgadzam... ale z moim takie grupy nie do końca są takie złe. Jeśli ktoś używa je z głową i przede wszystkim są tylko DODATKIEM, a nie wyznacznikiem liczb lajków czy komentarzy. Ja pamiętam jak w pewnym momencie zachłysnęłam się i należałam do kilku grupek. Nie dość, że dużo czasu spędzałam z telefonem, to nie miałam czasu na dla moich stałych obserwujących i powoli traciłam z nimi kontakt. Powiedziałam dość! Odeszłam z grupek, zostałam tylko w jednej, ale powiedziałam sobie, że najpierw dbam o osoby, które już mnie obserwują i mam jakąś tam więź z nimi, a dopiero "dodatkowe" lajki.
OdpowiedzUsuńWłaśnie szkoda, że często przez te sztywne regulaminy takie grupy nie mogą być dodatkiem i aż gdzieś mi przez to, co napisałaś naszła myśl, że może warto stworzyć, taką grupę, która właśnie będzie tym dodatkiem i w której nie będzie panował taki reżim, która będzie zrzeszać ludzi i będzie pełna inspiracji ;)
UsuńBardzo dobry pomysł!
UsuńTrzeba to dobrze przemyśleć i może uda się jeszcze wygospodarować czas na stworzenie czegoś takiego :D
UsuńFajnie to wszystko opisałaś. Zgadzam się w 100%. Ja od czasu do czasu jestem zapraszana do różnych tego typu grup, najczęściej to są jakieś płatne rozdania albo właśnie follow event. Nawet tego już nie otwieram tylko od razu kasuję. Wolę korzystać z insta na własnych zasadach.
OdpowiedzUsuńDo płatnych rozdań zaproszeń jeszcze nie dostaję, ale kto wie... U mnie królują zaproszenia do follow eventów i zaproszenia do różnych teamów Oriflame czy Avon :D
UsuńJestem na instagramie, ale korzystam na swoich własnych zasadach :) od grup i od różnych osób, które próbują "nauczyć" instagrama trzymam się z daleka ;);) zaoszczędza mi to mnóstwo nerwów i stresu ;)
OdpowiedzUsuńJa obserwuję kilka osób, które uczą Instagrama, ale takich u których faktycznie widać, że coś osiągnęły i znają się nad tym. Z dala się trzymam jednak od takich pseudonauczycieli, którzy edukują, piszą o tym, jakich zasad przestrzegać, a po ich profilach wcale nie widać progresu. Takich pseudonauczycieli jest naprawdę dużo... ;)
UsuńZjadacz czasu i targowisko próżności - niestety... Jednym zależy na zaangażowanych czetnikach, inni karmią ego statystyką wejść i kliknięć. Taki zderzenia z rzeczywistością są dobre - zdejmują trochę lukru z tego "idealnego ciastka"
OdpowiedzUsuńBardzo fajne porównanie :) Cały Internet to takie "idealne ciastko" z lukrem, a po zdjęciu lukru już taki idealny nie jest :D
UsuńDzieki za ostrzezenia. Mam niby konto na insta ale rzadko zagladam i o takich grupach nie mialam pojecia. Grupy wsparcia? Chyba pseudo wsparcia skoro dzieja sie takie rzeczy. To naprawde haniebne ze mozna tak innych oszukiwac. Zero honoru, godnosci. Serio. Przykro mi, ze cos takiego Ci sie przytrafilo. Jestem w szoku powiem Ci szczerze. Trzymaj sie. Dobrze ze z tego odeszlas. Ludzie sa coraz dziwniejsi.
OdpowiedzUsuńTeraz będę na pewno trzymać się z dala od takich grup i jeszcze ostrożniej podchodzić do influencerów działających na Instagramie :D
UsuńBardzo nie lubię takich praktyk, więc taka "zabawa" nie jest dla mnie. A Instagram tak tnie zasięgi, że aż przykro...
OdpowiedzUsuń