Obie z Natalią w tym roku zakończyłyśmy naukę w 1 klasie liceum. Obie uczęszczamy do klasy prawniczej, w której rozszerzamy historię, WOS oraz język angielski. Dziś chciałabym Wam opowiedzieć o tym, jak ten pierwszy rok wyglądał z mojej perspektywy. Czy jest faktycznie tak strasznie, jak zapewniają nas w gimnazjum?!
Ja od początku wiedziałam, do jakiego liceum się udam, chociaż wiele osób mi je odradzało. Nauczyciele z gimnazjum widzieli mnie w którymś z dużych liceów w Lublinie w klasie najlepiej z rozszerzoną biologią i chemią. Wróżyli mi przyszłość lekarza, ale ja tego nie czułam. Ja nie potrafiłabym wziąć odpowiedzialności za czyjeś zdrowie, życie, nie potrafiłabym. Twierdzili, że Lublin da mi większe możliwości, z czego po roku w obecnym liceum się śmieję. Czułabym się w tych licach jak więzień, a nie uczeń. Do Lublina nie chciałam iść również z tego względu, że do Lublina mam ok. 30 km a dojazd z mojej miejscowości jest dość mocno utrudniony, musiałabym jechać pierw do miasta obok, wsiadać w busa i dopiero do Lublina. Na trasie do Lublina często występują korki, plus dodatkowo poruszanie się po Lublinie. Dojazd zająłby wieki. Mogłabym wynająć bursę, ale nie chciałam. Teraz po tym roku w mniejszym, okolicznym liceum, mogę stwierdzić, że to był najlepszy wybór. Do szkoły mam 2 km, kiedy jest ciepło, mogę siąść na rower, 15 min i jestem, nie zajmuje mi to 1,5 godz. w tę i z powrotem. Jeśli chcę, mogę przejść się spacerem. Kiedy pogoda jest gorsza podwozi mnie tata.
W gimnazjum każdy mówił nam, że czeka nas sporo nauki. Szczerze, ja tego jakoś nie odczułam. Oprócz tego, że w pierwszej klasie mieliśmy wiele przedmiotów, które już nam odeszły i każdy z nich trzeba było w miarę ładnie zaliczyć, to nie było tak źle. Sprawdziany, kartkówki, klasówki oceniane były inaczej niż w gimnazjum. Trzeba było osiągnąć całkiem spory wynik, aby je zaliczyć, ale to tyle. Czasami zdarzyła się jakaś odpowiedź ustna, mi może dwa razy. Czasami wiersz na pamięć albo jakaś rozprawka do napisania. Nic nadzwyczajnego. Z racji tego, że ja nie uczę się w domu, moja nauka w domu kończy się na odrobieniu pracy domowej, jestem z ostatecznego wyniku całkiem zadowolona. Zaliczyłam wszystkie przedmioty (chyba jest ich 16) uzyskałam średnią 4,38. Naprawdę nie jest najgorzej. Może w porównaniu z gimnazjum i podstawówką mniej, ale naprawdę mnie ten wynik satysfakcjonuje.
W gimnazjum mówili nam też, że będziemy traktowani poważniej. Szczerze, niewiele się zmieniło traktowanie nas. Może tylko w taki sposób, że nie jesteśmy aż tak kontrolowani na każdym kroku, nie jest kontrolowane zbytnio to, jak prowadzimy notatki, czy my się faktycznie uczymy. Jeśli ktoś jest zagrożony to w jego gestii leży poprawa. Nikt za nim latał nie będzie. Czasami nauczyciele poruszają bardziej życiowe tematy, nie boją się z nami rozmawiać o tematach drażliwych czy używać troszkę mocniejszych słów. Jeśli ktoś zapytał o coś delikatnego, odpowiadali. Przed strajkiem odpowiadali na wiele pytań uczniów, jak to może wyglądać, jakie mogą być konsekwencje, jakie są dokładnie tego powody. W gimnazjum raczej byłoby to potraktowane jako coś złego, coś, w co raczej się zagłębiać nie powinniśmy. Czymś, co zauważyłam, jest to, że w liceum "sorzy" raczej nie zwracają uwagi na odmienny ubiór innych - kolorowe włosy, kolczyki, tatuaże, ubiór, który czasami jest mocno alternatywny. W gimnazjum nauczyciele zwracali często uwagę nawet na ciut przydługie paznokcie, na jakiś troszkę inny ubiór np. na crop topy, które czasami odsłaniają plecy czy brzuch, głębszy dekolt. Tutaj, każdy ubiera się, jak chce, wygląda, jak chce, robi, co chce. Oczywiście, nadal musi zachowywać się jak uczeń.
Inną rzeczą, która rzuciła mi się w oczy jest sposób, dbania o zdrowie ucznia. W podstawówce ani w gimnazjum była pani pielęgniarka, która przyjeżdżała raz na jakiś czas. W podstawówce nawet nas za bardzo nie badała, zabierała nas jedynie na fluoryzację. W gimnazjum była pani, która co kilka miesięcy przyjeżdżała, mierzyła nas, ważyła, sprawdzała ciśnienie. W liceum mamy na miejscu pielęgniarkę, która nas nie tylko co miesiąc waży i mierzy, ale też, do której faktycznie możemy zgłosić się z jakimiś dolegliwościami. Zawsze jest, zawsze pomoże.
Opowiem Wam jeszcze o dwóch kwestiach - WF-ie oraz możliwościach rozwijania się.
U nas w gimnazjum WF wyglądał tak, że przynajmniej na WF-ie z naszym nauczycielem niewiele się robiło. Jeśli się coś robiło, to głównie to była jakaś gra, której i tak nikt nie traktował na poważnie i wszyscy grali na odczepnego. W liceum nasza sorka owszem pilnuje nas bardziej, robimy wiele, ale w moim odczuciu ten WF nie jest tak męczący, przez co jest formą nawet czasami takiego relaksu. Mamy salkę fitness z projektorem, tańczymy z just dance, możemy robić jogę, przeróżne zajęcia na stepach, treningi np. z Ewą Chodakowską, czasami jak nam się nie chce, to oglądamy filmy. Mamy siłownię, mamy oczywiście salę, niewielką, ale da się w coś pograć, mamy salkę do ping-ponga. Mamy orlik. I chociaż w gimnazjum mieliśmy orlik za grubą kasę, profesjonalny, to ten w liceum, chociaż mniejszy, nie aż tak rozbudowany, jest o wiele lepszy. Jeśli mamy ochotę, możemy iść w teren na nordic walking. Opcji jest wiele. WF stał się przyjemnością i czymś, co lubimy robić. Tym bardziej że możemy sobie trochę podbić średnią, bo zdobywamy oceny np. za aktywność, a nie tylko za zaliczenia. Ja, która za WF-em ani w podstawówce, ani w gimnazjum nie przepadałam, ten w liceum bardzo lubię i mam naprawdę fajne wyniki. Nie wiele brakowało mi nawet do 6 z tego przedmiotu na koniec.
No i na koniec opowiem Wam o możliwościach rozwoju siebie, swoich talentów i nie tylko. W moim liceum jest bardzo wiele dodatkowych kołek m.in. wolontariat Anioły z II LO, z którym miałam przyjemność być już m.in. we Lwowie (Podróż za 100 uśmiechów | Lwów 2019), radiowęzeł, Szkolny Klub Krajoznawczo-Turystyczny, kółko języka włoskiego, chór, kółko teatralne Scena 44. Bardzo dużo organizowanych jest wyjazdów po Polsce, ale nie tylko, wcześniej wspominany wielokrotnie Lwów, wkrótce chętni mogą jechać w ramach wolontariatu na Wołyń, Gruzja, Kazachstan, niedawno jedna z klas robiła objazd po krajach nadbałtyckich. Mamy wiele możliwości uczestniczenia w przeróżnych akcjach, organizacji wydarzeń sportowych. Już na samym początku 1 klasy organizowany jest obóz integracyjny. Oprócz tego byliśmy w teatrze, w kinie na filmie "Kurier", mieliśmy wiele spotkań z ciekawymi ludźmi np. z wielkim aktorem Lechem Dyblikiem. W podstawówce i gimnazjum każdy wyjazd traktowany był jak coś złego, zjadacz godzin a przecież egzaminy za pasem. Zawsze wymówką do wszystkiego były egzaminy. Wyjazdy, wszelkie wyjścia, nawet apele były najgorszym złem.
Tak naprawdę teraz mogę poczuć, że żyję i łączyć pożyteczne - naukę z rzeczami przyjemnymi, które rozwijają. Po pierwszej klasie myślę, że wybrałam dobrze! To od Was zależy, co wybierzecie - liceum, technikum czy zawodówkę. Jeśli chcecie się czegoś dowiedzieć, nauczyć to szkoła nie ma zbyt wielkiego znaczenia. Nie będę już przedłużała. Jeśli będziecie mieli jakieś pytania, to zapraszam na mojego Instagrama (@amelia.wolinska). Wystarczy, że wyślecie do mnie wiadomość.
W tym roku skończyłam liceum... pomimo, że był to dobry czas pod względem nauki marzyłam o zmianie. Kiedy człowiek uczy się w mniejszej miejscowości - w szkole nie liczącej 100 uczniów po pewnym czasie wkrada się męcząca monotonia. Obecnie jako przyszła studentka oczekuje czegoś innego :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie kochana!
Ja na monotonność nie mogę narzekać, co jakiś czas coś się dzieje. Co prawda nie jest to mała szkoła, bo liczy ok. 400 uczniów, w tym roku liczba ta się na pewno zwiększy. To już kwestia tego, gdzie się trafi i jak to wszystko funkcjonuje w danej szkole :)
UsuńPozdrawiam,
Amelia
Jestem tegoroczną maturzystką. Moje liceum bardzo mi się podobało, aczkolwiek z biegiem czasu widzę, że poszłabym zdecydowanie do technikum - dałoby mi to więcej możliwości, miałabym już jakiś zawód, ale trudno ten okres już za mną, trzeba iść dalej i się kształcić :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
https://xgabisxworlds.blogspot.com/
Sama na początku wahałam się między liceum a technikum, jednak w pobliżu nie było szkoły z ciekawym kierunkiem. Na szczęście problemów z nauką nie mam i myślę, że dam radę i te kilka lat jeszcze wytrzymam :)
UsuńMiłego dnia,
Amelia
Ja w tym roku skończyłam roku i szczerze mówiąc nie rozumiem tego parcia "idź do większego miasta, tam są lepsze szkoły, tu się zmarnujesz". Co prawda ja tego osobiście nie słyszałam i jeśli chodzi o moją szkołę, małą, to myślę, że dokonałam dobrego wyboru. Tak, była dziwna. Tak, dużo narzekałam, ale wybrałam mniejsze zło i w innych byłoby jeszcze gorzej. To od Ciebie zależy, jak będziesz się uczył. Nauczyciele są ważni, ale niewiele jest tych naprawdę beznadziejnych, którzy nie potrafią przekazać wiedzy. Trzeba znaleźć swoje sposoby na naukę i życie w szkole, bo bez tego w nawet w najlepszej szkole nie zda się matury.
OdpowiedzUsuńmyslizglowywylatujace.blogspot.com/
Jeśli ktoś chce się czegoś nauczyć to nauczy się bez względu tam, gdzie pójdzie :)
UsuńMiłego dnia,
Amelia
dobrze że ci się tam podoba, ja też szłam do liceum, ale potem zamiast na studia to do szkoły policealnej, więc za rok będę mogła sama prowadzić szkolenia bhp w Łodzi :D
OdpowiedzUsuń:D
Usuń