W tym roku seria "Back to school" na moim blogu jest bardzo skromna, gdyż nie chciałam powielać wpisów np. z poprzedniego roku (są one do wyszukania na blogu przez gadżet "Szukaj" w prawej kolumnie bloga), ale myślę, że zrozumiecie. Dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć o tym, jak porzuciłam zeszyty na rzecz segregatorów.
Co roku w sklepach pojawia się multum zeszytów, w różnych wzorach, formatach, w twardych lub miękkich oprawach, zszywanych, sklejanych lub na spiralach, z dodatkami w postaci ściąg lub bez nich itd. Producenci prześcigają się, kto stworzy lepszy zeszyt. Jednak jest coś, co te wszystkie zeszyty łączy. Nawet kilka zeszytów zajmuje w plecaku sporo miejsca i sporo waży. Dodatkowo bardzo szybko się niszczą, nie wyglądają już tak estetycznie po kilku tygodniach użytkowania lub po prostu nam się nudzą i robimy wszystko tylko po to, aby się już skończyły - mażemy w nich, wyrywamy kartki, piszemy nieestetycznie... Ja znalazłam sposób na to, jak temu zapobiec i sama już tego nie robię!
Jak to się zaczęło?
W II klasie liceum coraz poważniej zaczęłam rozważać rezygnację z zeszytów. Na amerykańskim YouTube'ie, ale także na polskim m.in. u Alexxis Oli pojawiały się filmy o metodzie segregatorowej. Postanowiłam spróbować i już przy tym pozostałam. Wprawdzie istnieją zeszyty do np. 5 przedmiotów, ale są one dosyć drogie, a na jeden przedmiot przypada średnio 20 kartek, więc szybko one by się kończyły. W chwili, gdyby jeden dział, określony dla danego przedmiotu został zapełniony i tak zostałabym zmuszona kupić kolejny zeszyt, więc ta opcja odpadała. Zrobiłam więc inaczej...
W sklepie Kaufland zakupiłam sobie miękki, plastyczny segregator, aby nie nosić tych wielkich, kartonowych, nieporęcznych segregatorów przy sobie, wpięłam w niego wszelkie kartki ze starych kołozeszytów, które mi po prostu zostały (można kupić również gotowy wkład do segregatora, w ubiegłym roku widziałam takie wkłady w Auchan). Z plastikowych okładek z kołozeszytów oraz z przedziałek z takich właśnie wieloprzedmiotowych zeszytów zrobiłam podziałki do segregatora (bardzo fajne gotowe podziałki są w Biedronkach), które pomogły mi zorganizować miejsce. Nie musicie tego robić, jeśli chcecie, możecie nosić kartki w jakiejś teczce czy skoroszycie, mi akurat z segregatorem było wygodniej, wszystko zależy od Was. Jeśli zdecydujecie się na segregator, to warto szukać segregatora z 4 kółeczkami, aby kartki trzymały się dobrze i nie przemieszczały się, w innym wypadku mogą Wam się wyrywać.
Jak wyglądało to w praktyce?
W praktyce do szkoły nosiłam segregator ze wpiętymi tylko kilkoma kartkami na każdy przedmiot, jeśli mi zbrakło jakiejś kartki, to zawsze mogłam przepiąć z innego przedmiotu. Na lekcjach pisałam normalnie tak jak w zeszycie. Jeśli dostawaliśmy kserówki, to mogłam je gdzieś pomiędzy notatkami dopiąć. Gdy musiałam coś do jakiejś poprzedniej notatki dopisać, również nie było problemu, bo spokojnie mogłam przypiąć pomiędzy dwoma kartkami kolejną kartkę. Notatki gromadziłam zazwyczaj w tym jednym segregatorze do sprawdzianu, potem wyciągałam je i przekładałam w domu do innego segregatora, aby nie dźwigać tego wszystkiego ze sobą. Nauczyciele w szkole nie mieli problemu z tym, że stosuję taki system. Niektórych nawet ten temat zainteresował.
Co się zmieniło odkąd zaczęłam stosować ten system?
Przez cały ten okres korzystania z tej metody na pewno zmieniło się to, że moje notatki stały się o wiele bardziej przejrzyste, o wiele bardziej zaczęłam się do nich przykładać. Jeśli coś mi nie wyszło, zawsze mogłam przepisać fragment notatki na drugą kartkę i je zamienić. Moja torba do szkoły stała się też o wiele lżejsza i miałam w niej o wiele więcej miejsca. Niestety nie mieliśmy w szkole szafek, więc wszystko musieliśmy nosić przy sobie.
Czy metoda segregatorowa jest tańsza?
Myślę, że to jest kwestia bardzo dyskusyjna. Mnie wystarczył segregator za 5 zł i stare kartki z zeszytów, więc zbyt wiele mnie to nie kosztowało, aczkolwiek nowy wkład, jeśli takowy chcielibyście zakupić, kosztuje ok. 5 zł za 50 kartek, nie jest to mało - za 5 zł macie już 60-kartkowy zeszyt firmy Oxford. Z drugiej strony nie zawsze taki 60-kartkowy zeszyt wykorzystamy, to co zostaje, zazwyczaj idzie od wyrzucenia, a w przypadku segregatora, te pozostałe kartki możemy sobie przełożyć i użyć jako kartki do innego przedmiotu.
Cóż ja, bym Wam na ten temat jeszcze powiedzieć... Sama nie wiem, ale może ktoś z Was ma jakieś pytania? Może sami korzystacie lub korzystaliście z tej metody? Jak Wam się sprawdza/sprawdziła?
U mnie ta metoda mogłaby wprowadzić trochę chaosu, jednakże może z ciekawości ją wypróbuję :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Warto spróbować, a nuż Ci się sprawdzi :D Wbrew pozorom nie jest trudna, trzeba tylko wypracować swój styl prowadzenia takiego segregatora ;)
UsuńPozdrawiam, Melka blogerka
W Belgii używa się tylko segregatorów :p Podoba mi sie ta technika
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedziałam, że taki system funkcjonuje w Belgii :D
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie, Melka blogerka
Ojj... nie wiem czy ta metoda by się sprawdziła w moim przypadku. Jestem dosyć chaotyczna, jednak widziałam, że w tamtym roku moja koleżanka korzystała z segregatora i była bardzo zadowolona. Już kupiłam zeszyty na ten semestr, ale jak będą się kończyć, być może spróbuję się przestawić na Twoją metodę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie,
Jula
Warto wypróbować tą metodę, nie każdemu się sprawdza, ale może akurat Tobie się spodoba i pozostaniesz przy niej. Wbrew pozorom nie jest trudna, trzeba tylko wyćwiczyć swoją własną metodę korzystania z segregatora, najwygodniejszą dla nas.
UsuńTrzymam kciuki,
Mela
Ja jednak pozostaje zwolennikiem tradycyjnej formy - z wykorzystaniem zeszytów, jednakże Twój sposób sporządzania notatek jest bardzo interesujący :)
OdpowiedzUsuńWarto znaleźć najprostszą metodę by była ona dla nas korzystna.
Pozdrawiam serdecznie!
Każdy jest inny, każdemu sprawdzi się co innego. Ważne, aby wybrać opcję najwygodniejszą i najskuteczniejszą dla nas :D
UsuńPozdrawiam Cię kochana, Mela
Ja jestem za zeszytami, ale teczki/segregatory bardzo mi się przydają na dodatkowe notatki ze studiów :)
OdpowiedzUsuńSuper! Każdy jest inny i każdy lubi co innego :D
UsuńPozdrawiam, Melka
Nigdy nie przyszłoby mi to do głowy, ale pomysł dość ciekawy!
OdpowiedzUsuńSama nie pomyślałabym, że kiedykolwiek porzucę zeszyty i przejdę na tę metodę, ale jakoś tak wyszło :D
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie, Melka