Odkąd pamiętam, nie miałam jakichś większych problemów z nauką, a raczej z jej brakiem [nauki] :) No, ale jak to?! Jakoś tak to moje życie się potoczyło, że nigdy nad książkami nie spędzałam w domu dużo czasu. Czasami wracałam ze szkoły i jedynie, co mnie z nimi wiązało to to, że ich dotknęłam, aby się przepakować. Głównie jednak mój powrót ze szkoły wyglądał tak: 1. Rozpakowanie tego, co już mi zbędne np. pojemnika po kanapkach, zgód do podpisania itp. 2. Zjedzenie obiadu i chwilka odpoczynku 3. Odrobienie lekcji 4. Spakowanie się na następny dzień. Tyle! Tak wyglądało 98% moich powrotów ze szkoły.
Nie siedziałam, nie uczyłam się tak jak większość moich rówieśników. Pomimo tego otrzymywałam bardzo dobre oceny. Podstawówka - 2 świadectwa z wyróżnieniem, gimnazjum - 3 świadectwa z wyróżnieniem. Teraz w liceum jak na razie troszkę odpuściłam (nie neguję tego, że średnia prawie 4,5 jest złą średnią, dla mnie jest to bardzo dobra średnia), zrozumiałam, że jednak oceny nie do końca tę naszą wiedzę odzwierciedlają, że bardzo wiele zależy od nauczyciela, jego podejścia do uczniów, metod nauczania, ale przede wszystkim od naszego podejścia. Zrozumiałam także, że nie muszę być ze wszystkiego najlepsza i warto się skupić na tym, co mnie interesuje.
Jak to zrobiłam? Zawsze byłam i nadal jestem, osobą cichą, która nie przeszkadza w czasie trwania lekcji, wszystko zawsze robiłam na tip top - wszelkie prace domowe, dodatkowe. Zazwyczaj przygotowana, nigdy niewagarująca. Żadnych większych problemów ze mną nie było. Taka normalna postawa uczniowska.
Staram się na lekcjach uważnie słuchać, dzięki czemu bardzo wiele zapamiętuję z lekcji. Jeśli ktoś coś tłumaczy, czego może nie do końca nie rozumiem, staram się notować, dopisywać na marginesach, robić grafy pomocnicze. Bardzo mi to wszystko ułatwiła dobra intuicja w kwestiach wyboru tego, co jest ważne, co mi się przyda, a co jest zwykłym zapychaczem i raczej jest mi zbędne.
Nawet wierszy i ról na przedstawienia zawsze uczyłam się chwilkę przed, ale csiii, to taka moja słodka tajemnica... Jak byłam młodsza, to wiadomo, że tych wszystkich wierszyków uczyłam się w domu, mama mnie przepytywała, czy wszystko umiem, ale to też nie była długa nauka. Jestem wzrokowcem, więc wystarczy, że sobie coś przeczytam kilka razy. Doszło do tego, że wiersza kilku strofowego umiałam nauczyć się w 2 przerwy 10 min. Czasami, pamiętam jakiś element i od niego powoli, powoli dochodzę do celu, do tego, co mi akurat potrzebne, bardzo często zapamiętuję też to, w którym miejscu dana informacja się znajduje np. w zeszycie i od tej informacji zmierzam ku odpowiedzi.
Nawet wierszy i ról na przedstawienia zawsze uczyłam się chwilkę przed, ale csiii, to taka moja słodka tajemnica... Jak byłam młodsza, to wiadomo, że tych wszystkich wierszyków uczyłam się w domu, mama mnie przepytywała, czy wszystko umiem, ale to też nie była długa nauka. Jestem wzrokowcem, więc wystarczy, że sobie coś przeczytam kilka razy. Doszło do tego, że wiersza kilku strofowego umiałam nauczyć się w 2 przerwy 10 min. Czasami, pamiętam jakiś element i od niego powoli, powoli dochodzę do celu, do tego, co mi akurat potrzebne, bardzo często zapamiętuję też to, w którym miejscu dana informacja się znajduje np. w zeszycie i od tej informacji zmierzam ku odpowiedzi.
Powiem Wam w tajemnicy, że wiele zawdzięczam też swojemu sprytowi, nie mówię tutaj o ściąganiu czy takich rzeczach, oj nie, nie. Otóż robiąc notatki na lekcji, nie tylko staram się, żeby one były jak najdokładniejsze, zrozumiałe, ale też jak najbardziej przejrzyste. Dla mnie nie są idealne, według mnie nie mam pięknego pisma, choć wiele osób mi to mówi (nawet ksiądz po kolędzie hahaha), ale są choć trochę czytelne. Dzięki temu, że sama je uzupełniam, wiem co gdzie mam i czasami po prostu szybko przewertuje kartki, kiedy ktoś zada pytanie. Taki (nie)trik.
Inną sprawą jest fakt, że ja np. pisząc kartkówkę, nie znając odpowiedzi na pytanie, zawsze próbuję, próbuję napisać, tyle ile wiem, tyle ile pamiętam, tak jak mi się wydaję. A nuż jakieś punkciki wpadną. Nigdy nie zostawiam pustych miejsc. Zawsze trzeba próbować!
Ostatnim moim "tajnikiem" jest to, że ja do wszystkiego podchodzę raczej na luzie, nie stresuje mnie jakoś mega fakt, że coś muszę napisać np. jakiś test, nie spinam się tym, że coś mi nie wyjdzie. Niekiedy mówiąc "umiem", piszę jeszcze gorzej, niż mówiąc "nie umiem". Przed żadnym dotychczasowym egzaminem czy to szóstoklasisty, czy gimnazjalisty nie uczyłam się w domu. Jedynie przed konkursami wiedzy i to wieczorem przed konkursami przez ok. 2 godziny, więc nie długo, a wyniki nie były złe i kilka miejsc wpadło.
Czy jest to według mnie dobre? Wiele osób szczególnie tych, które spędzają nad książkami wiele czasu "zazdrości" mi moich umiejętności. Śmieją się ze mnie, kiedy mówię, że czegoś nie umiem, a potem i tak wychodzi, że coś wiem. Ja sobie nie zazdroszczę. Uważana jestem za osobę, która bardzo wiele wie, jest zawsze "nauczona", choć tak nie jest. Nie jestem geniuszem. Nie dostaję samych 5 i 6, są 4, 3, 2, a i 1 się zdarzy. Pomimo tego jestem kimś pokroju "kujona". Co więcej, podobnie postrzegają mnie co niektórzy nauczyciele, myślą, że wszystko wiem, więc często podpytują mnie na lekcji o jakieś szczegóły.
Na pewno ta zdolność sprawia, że mam wiele czasu wolnego w domu, który mogę wykorzystać dla siebie, spędzić z rodziną czy np. napisać w tym czasie coś dla Was. Po części to, że nie spędzam czasu nad książkami to lenistwo, po części to, że ja kompletnie nie umiem siedzieć nad książkami i się uczyć, troszkę kombinatorstwo, jak na razie działa, długo to już raczej nie potrwa i jednak przed maturą wypadałoby przysiąść troszkę do książek, ale jeszcze trochę...
A Wy macie jakieś takie (nie)zwykłe umiejętności? Uczyliście się w domu?
Naprawdę ciekawy blog oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
UsuńO kurcze, to nic tylko pogratulować! Ja też nie miałam jakichs problemów z nauka. Jestem słuchowcem, dlatego dużo wynosiłam z lekcji. Moim zdaniem kluczem jest ciekawie opowiadający i potrafiący zainteresować nauczyciel;)
OdpowiedzUsuńMój kanał
Blog ;)
Dziękuję :) Oj tak, ciekawie opowiadający nauczyciel też wiele daje ;)
UsuńNauka jest często rozumiana jako to czytanie podręcznika, praca samemu w domu. W rzeczywistości przy dobrym nauczycielu dużo można wynieść z lekcji, jeśli się chce i stara się. W gimnazjum nie musiałam się uczyć zbyt wiele z historii, wystarczyło mi, abym tylko przejrzała notatki z zeszytu. Za to w liceum już musiałam więcej czasu w domu na to poświęcić, bo nie dało rady notować na lekcji. Nauczycielka nie była zła, była bardzo dobra, z pasją. Tylko tak opowiadała, że nie można było nie zwracać na to uwagi i pisać jednocześnie.
OdpowiedzUsuńWażne jest też znać swoje sposoby do nauki i pamiętać, że dla każdego inny sposób jest lepszy. Dla mnie sposoby, które dają najlepsze efekty są dość czasochłonne np. robienie notatek czy zadań. Ktoś inny lepiej będzie zapamiętywał rzeczy przez dyskusje.
Maturę zdawałam z chemii, więc tego nie dało rady zaliczyć bez nauki samemu. Robiłam sporo zadań w domu i to dawało u mnie najlepsze efekty.
myslizglowywylatujace.blogspot.com/
U mnie bardzo wielu nauczycieli jednak dyktuje samemu notatki, szczególnie nasz sor od historii i WOSu, jeśli ktoś nie dosłyszy powtarza, więc z tym problemu nie ma :)
UsuńChciałabym mieć takie umiejętności jak Ty - nawet jeśli mieliby mnie uznać za przysłowiowego kujona. Ja nie potrafię uważnie słuchać i zapamiętywać tego co jest na lekcji, bo zawsze jednym uchem mi wleci, a po chwili drugim wyleci.
OdpowiedzUsuńZazwyczaj uczę się w domu chociaż bywają takie momenty, że nieraz potrafię się wszystkiego nauczyć przed samą kartkówką w pięć minut. Ze ściąg głównie korzystałam w gimnazjum i podstawówce - zwłaszcza na tych przedmiotach, które uważałam za zbędne i nie zdarzyło się, żeby jakakolwiek nauczyciel mnie na tym przyłapał. Teraz ściąganie sobie już odpuściłam, gdyż zwyczajnie nie chce mi się ich robić xD Świetne zdjęcia! Pozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com
Podziwiam osoby, które nie boją się ściągać i umieją to robić, szczególnie te osoby, które niepostrzeżenie ściągają z telefonów :)
UsuńMam bardzo podobnie, często robię rzeczy na ostatnią chwilę i jakoś się udaje ^^
OdpowiedzUsuńTo gratuluję! :)
UsuńMam bardzo podobnie. Nigdy zbyt dużo się nie uczę, czasem przekartkuję notatki, jeśli wiem, że następnego dnia będzie pytanie. Zwykle czytam je dokładniej, kiedy następnego dnia jest sprawdzian... a i tak zazwyczaj dostaję najlepsze oceny z klasy. Koleżanki ciągle mi zarzucają, że pewnie w domu siedzę cały czas w książkach, a mam jeszcze czas chociażby na pisanie...
OdpowiedzUsuńCóż, przydatna umiejętność. :D Chociaż ja mam też niesamowicie dobrą pamięć, przez co często jakieś nieważne informacje pamiętam przez następne parę lat.
Pozdrawiam!!
Ja mam tak wspaniałą pamięć, że mam jakieś urywki z czasu kiedy miałam jakieś 5 lat, ale czasami nie pamiętam dokładnie co było 2 dni temu :) Miłego dnia!
Usuń