Piątek - weekendu początek. Jak pisałam w poprzednim poście, kilka dni temu wróciłam ze Lwowa - z miasta, które rocznie odwiedza 2,5 mln turystów, miasta, które kusi niskimi cenami oraz zachęca do pozostania pięknem architektury. Tegoroczny wyjazd był moim drugim wyjazdem na Ukrainę, zarazem była to druga wizyta we Lwowie, więc co nieco mogę Wam już opowiedzieć, jak wygląda sama procedura wjazdu na Ukrainę, o czym warto pamiętać, co zobaczyć, gdzie zjeść no i jak to jest z tymi cenami, czy we Lwowie jest faktycznie tak tanio, jak się mówi.
Jak dostać się do Lwowa?
Jako że Lwów nie należy do Unii Europejskiej bezwzględnym warunkiem przekroczenia granicy polsko-ukraińskiej jest posiadanie ważnego paszportu. Bez tego ani rusz! Jeśli podróżujecie autem to wchodzi w grę jeszcze kwestia ubezpieczenia itd. Ja granicę przekraczałam autobusem, to zbyt wiele na ten temat nie powiem, podsyłam Wam link do wpisu na jednym z blogów, w których dowiecie się jakie dokumenty Wam się przydadzą - www.kawiarniany.pl, jeśli będziecie chcieli dostać się do Lwowa autem. Ja osobiście ten sposób bym odradzała przez kulturę jazdy na Ukrainie, a raczej jej brak - każdy jeździ, jak chce, piesi chodzą, jak chcą, tam nie ma czegoś takiego jak wpuszczanie przed swoje auto, przepuszczanie pieszych na przejściu, tam po prostu wjeżdżają na chama, wchodzą pod samochody zbliżające się do przejść albo przechodzą w miejscach w ogóle do tego nieprzeznaczonych. Przez te kilka dni byłam świadkiem tylu absurdów na drodze. Chociażby jazdy pod prąd przez wszechobecne korki, parkowania na środku drogi, a nawet w jednym przypadku samochód stał prawie na środku skrzyżowania. Aby we Lwowie jeździć samochodem trzeba mieć anielską cierpliwość.
Autobusem?!
To już jest na pewno lepsza opcja, szczególnie, wtedy kiedy mieszkacie blisko granicy, bilety nie są za drogie. Nie musicie męczyć się, kierując. We Lwowie działa całkiem sprawnie komunikacja miejsca, więc to nie jest wielki problem, aby dostać się z punktu A do puntu B.
Do Lwowa dostaniecie się także samolotem. To jest, myślę świetne rozwiązanie szczególnie dla mieszkańców Warszawy. Jeśli zaplanujecie wyjazd odpowiednio wcześnie, to rozwiązanie może okazać się najszybsze i najbardziej ekonomiczne.
Na deser - podróż pociągiem. Najczęściej wybieraną opcją przez turystów jest podróż z Przemyśla, nie jest ona droga, a jest stosunkowo szybka.
A czy prawdą jest, że drogi na Ukrainie są w tak katastrofalnym stanie?
My jadąc do Lwowa, z Lubelszczyzny, przekraczając granice w Hrebenne, nie zauważyliśmy, aby droga była usłana dziurami. Co prawda, kiedy raz chcieliśmy sobie drogę skrócić do jednej z miejscowości, to nie wyglądała ona już tak rewelacyjnie, jak ta główna. Nadmienię, że po obu stronach znajdowały się domy mieszkalne, całkiem nowe domy a droga do najkrótszych nie należała, więc prawdą nie jest też to, że na Ukrainie taka bieda a sama Ukraina to nie taka dziura, że psy d... szczekają. Na drodze można spotkać auta, które w Polsce uznane już by były za zabytki, ale to w moim odczuciu dodaje tylko uroku, szczególnie takim miastom jak Lwów, stare kamieniczki, które pozwalają przenieść się w czasie, a na ulicach stare Fiaty, Trabanty, Wołgi, Łady.
Jak jest z noclegiem?
Za zarezerwowanie noclegu lepiej zabrać się wcześniej. W ubiegłym roku byliśmy w październiku, nocowaliśmy na 9 piętrze, dalej od centrum, ale to nam nie przeszkadzało, w pobliżu był Roshen, McDonald, bazarek, mieliśmy autobus do dyspozycji. Widok rano i nocą był nieziemski. W tym roku nocowaliśmy w hotelu "Kniażyj", bardzo blisko Auchan. Co do warunków w jednym i drugim nie mam "ale". W piątek we Lwowie były już spore tłumy, więc jeśli chcecie wynająć coś w centrum, polecam działać wcześniej.
Czy to prawda, że we Lwowie jest tak tanio?
Zacznijmy pierw od innej rzeczy - telefonu. Korzystając z telefonu, koniecznie sprawdźcie swoje opłaty za transmisję danych, aby nie dostać niespodzianki po powrocie do Polski, najlepiej zakupcie kartę lokalnego operatora. We Lwowie w wielu miejscach jest Wi-Fi, więc możecie z niego korzystać, aby coś sprawdzić lub z kimś się skontaktować.
A jak jest z cenami w sklepach, knajpach, kioskach?
Wiele osób przywozi z Ukrainy prezenty takie jak alkohol, papierosy czy słynne cukierki Roshen. Te rzeczy są nieco tańsze niż w Polsce, szczególnie można o zauważyć na przykładzie papierosów. Paczka papierosów to 42 UAH, czyli ok. 7 zł, gdzie w Polsce to ok. 14 zł. W restauracjach, barach jest różnie. Można zjeść obiad składający się samych przysmaków i zapłacić 100 zł a można zjeść dobrze za złotych 20. Więcej o jedzeniu opowiem dalej. Wszystko tak naprawdę zależy od tego, co chcemy kupić. We Lwowie możecie pójść do Hilfiger'a, Levis'a, ale tam zapłacicie mniej więcej tyle samo, co w Polsce. Dla nas, na nasze zarobki może nam się wydawać, że wszystko jest tam tak tanie, też wielu pracowników w restauracjach, sklepach nas Polaków tak postrzega i często proponuje dodatkowe rzeczy, których raczej byśmy nie zamówili, ale biorąc pod uwagę, że na Ukrainie średnia płaca wynosi jedynie 600 zł. a minimalna emerytura to ok. 200 zł, to tak tanio nie jest. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Pieniądze najlepiej wymienić już na Ukrainie. Kurs jest o wiele lepszy, a kantor można spotkać na każdym kroku. Obecnie 1 hrywna ukraińska to 16 groszy polskich.
Obalamy stereotypy
1. Z Ukraińcem się nie dogadasz!
Jadąc pierwszy raz do Lwowa, martwiłam się tym, czy uda mi się porozumieć, chociażby w sklepie. Niby język polski i ukraiński podobne, no ale jednak ta obawa była i szczerze powiedziawszy - to jest najmniejszy problem! Co więcej, w wielu restauracjach albo jest karta polska, albo pracuje osoba, która umie rozmawiać po polsku. Na prawdę, jeśli mówicie po polsku, zrozumiecie również ukraiński. Uwaga! Ukraiński różni się od rosyjskiego, np. na ulicy nie usłyszycie „zdrastwujtie” tylko „dobroho dnya”. Co ciekawe trzeba uważać nawet na to, jak zwraca się do księdza -określenia „batiuszka” albo „pop” mogą być uważane za obraźliwe, odpowiednik „klechy”.
2. Ukraińcy nie cierpią Polaków! Pobiją Cię! Nie zostawiaj samochodu na niestrzeżonym parkingu, bo Ci go ukradną!
Kroczyliśmy ulicami Lwowa i w dzień i w nocy. Nigdy nikt nas nie zaczepił (oprócz ulicznych naciągaczy, którzy sprzedają jakieś rzeczy), nie słyszeliśmy ani jednego złego słowa o Polakach. W tym roku chyba trafiliśmy przed jakimś meczem, bo na każdym rogu czyhała policja, jeździło sporo radiowozów, a na straganach sprzedawali szaliki. Nie spotkałam przez te kilka dni, spędzając czas cały czas gdzieś na mieście, aby ktoś się kłócił, bił. Samochody lepiej raczej zostawić na strzeżonym parkingu dla bezpieczeństwa, przezorny zawsze ubezpieczony, bo z tym może być różnie.
3. Brud i ubóstwo
O ubóstwie opowiedziałam troszkę wyżej. Ten poziom życia widać, że troszkę się podniósł, wszystko też zależy od osób. A co do brudu, jestem pozytywnie zaskoczona - Lwów zamieszkuje ponad 700 tys. ludzi, na ulicach jest czysto, nie spotkacie tam bezdomnych, osób pijanych, bynajmniej ja na nikogo takiego nie trafiłam.
Gdzie we Lwowie warto zjeść?
We Lwowie na każdym kroku znajduje się knajpa. Wiele z nich jest tematycznych np. Masoch Cafe, Medivnia, co więcej we Lwowie działa wiele manufaktur np. pijalnia czekolady. Ceny są różne. Jeśli chcecie zjeść w miarę dobrze i nie przepłacić udajcie się do Puzatej Chaty, czyli takiego baru samoobsługowego - wybieracie co chcecie, składacie swój własny obiad i za to płacicie, a każdy talerz jest wypchany po brzegi. Cena takiego sporego obiadu to ok. 20 zł. Warto przed wyjazdem przejrzeć w internecie polecane restauracje, a potem sprawdzić je w rzeczywistości.
Co warto zwiedzić we Lwowie?
Lwów to miasto piękne samo w sobie wystarczy wyjść z pokoju, aby go trochę zasmakować. We Lwowie czekają na Was przepiękne kościoły, muzea, tutaj nawet dachy i podziemia są atrakcją. Możecie udać się na któreś z targowisk, gdzie można znaleźć wiele ciekawych rzeczy. Polecam spacer rynkiem.
Jednym z najbardziej znanych punktów miasta jest Cmentarz Łyczakowski, na którym spoczęła m.in. Maria Konopnicka, ale na którym znajduje się także Cmentarz Orląt Lwowskich.
Najbardziej znanym symbolem Lwowa jest Opera Lwowska położona nad rzeką Pełtwią. Architektem był Zbigniew Gorgolewski, który spoczął na Łyczakowie. Opowiada się, że Gorgolewski popełnił samobójstwo po tym, kiedy opera właśnie przez płynącą pod nią rzeką zaczęła osiadać, a na ścianie pojawiła się rysa. Opera podobno przestała osiadać dopiero po śmierci Gorgolewskiego. Jego grób znajduje się właśnie naprzeciw grobu Marii Konopnickiej. Za niską opłatą możecie obejrzeć sztukę, cena to ok. 1o zł. Potem możecie odbyć nastrojowy spacer lwowskim ryneczkiem przy muzyce granej przez ulicznych grajków.
Podsumowanie
O Lwowie mogłabym pisać i pisać, mogłabym poruszyć wiele aspektów, ale chyba tego tekstu nie dałoby się przeczytać, bo byłby zwyczajnie za długi. Jeśli chcecie pojechać gdzieś na weekend, mieszkacie niedaleko granicy, macie ważny paszport, to Lwów jest warto odwiedzić. Gwarantuje, idzie zakochać się w tym mieście. To miasto ma niepowtarzalny klimat, można cofnąć się w czasie.
Ładne zdjęcia i ciekawie "oprowadziłaś" przez miasto ;) Chciałabym się tam kiedyś wybrać ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Bardzo miło mi to słyszeć :D Trzymam kciuki za spełnienie marzenia :)
UsuńJakie piękne budynki! Nigdy tam nie byłam niestety, ale chyba czas to zmienić.
OdpowiedzUsuńWarto :D
UsuńNie wiem jak obecnie, ale gdy byłam na Ukrainie 10 lat temu to było widać straszną biedę. Oczywiście nie we Lwowie, ale dalej na wschód. Krym, Odessa, wszędzie walały się śmieci, bezdomne psy, dziury na ulicach niezabezpieczone, takie, że jakby auto wjechało, to by straciło koło. Kiedy miałyśmy nocleg u babuszek, nie było praktycznie wody, jedynie o dwóch porach rano i wieczorem, więc bywało tak, że (było nas 7 koleżanek) nie zdążyłyśmy się wszystkie wykąpać, nie wolno było spłukiwać papieru sedesach bo podobno się rury zapychały. Także no problemy żołądkowe z tego stresu były ogromne, bo papiery się wrzucało do pudełka obok :D Chodziłyśmy do wc do restauracji, tam nie było lepiej, bo były tylko dziury w ziemiach. No ale cóż, to naprawdę była szkoła przetrwania, wspominamy to jako mega przygodę :) Noclegu nie szukałyśmy wcześniej, po prostu na dworcach stały babuszki z karteczkami, więc z tym nie było problemu. Niestety, w miejscach oficjalnych, np. na stacjach, nie można się było z Ukraińcami dogadać, chociaż na pewno by nas dobrze zrozumieli. Tylko ukraiński albo ruski! To było bardzo niemiłe, polski niet! Po angielsku też niet! Na szczęście jedna z koleżanek znała podstawy rosyjskiego... A i przekraczanie granicy to był kosmos. W jedną stronę jechałyśmy pociągiem. Akcje były takie, że cały pociąg jechał ,,pusty", więc nie sprzedawali biletów. Trzeba było dawać w łapę konduktorowi, biletów nie było. W ogóle wszędzie dominowały łapówki, nawet na poczcie. Ale trzeba przyznać pociągi pierwsza klasa, zadbane, przyjazne, nawet herbatki były. Zresztą łazienki w pociągach to było źródło naszego mycia haha, bo w nich spędzałyśmy sporo czasu nocą :) Powrót przez granicę był straszny. Postanowiliśmy przejść pieszo i to był błąd. Pełno Ukraińców, którzy tak się pchali, że nas prawie pozgniatali, chciało nam się płakać, gdyby ktoś upadł w tym tłumie to już by został stratowany jak nic.. No i większość z nich szmuglowała różne rzeczy typu fajki, kobiety sobie wkładały w majtki, byłyśmy świadkami. No to były przygody, szczególnie, że gdy wróciłam do domu w ten chłód, podczas gdy na Ukrainie było ponad 40 stopni temperatury to zaraz się rozchorowałam. No ale bardzo doceniłam wodę, w Polsce nie ma na co narzekać ;)
OdpowiedzUsuńNa Ukrainie, tak jak i na wschodzie Polski można znaleźć różne takie smaczki, miejsca, w których czas tak jakby się z zatrzymał. Kiedy minęliśmy granice polsko-ukraińską w Hrebenne można było zaobserwować wiele takich typowych chatek na wsi, mijało nas mnóstwo niemalże zabytkowych pojazdów, z drogami było różnie, ale z drugiej strony można było zaobserwować również domy w nowoczesnym stylu, nowe auta. Osobiście nie spotkaliśmy się również z tym, abyśmy jako Polacy byli jakoś gorzej traktowani a wręcz przeciwnie, panie na targowisku, obsługa restauracji, hotelu byli bardzo mili. Można, by na pewno znaleźć jakieś wyjątki, ale w ogólnym rozrachunku naprawdę nie było źle. Na pewno dużo zrobiło to, że byliśmy na wyjeździe zorganizowanym przez opiekunów, którzy Ukrainę i Lwów poznali już bardzo dobrze i wiedzieli gdzie nas warto zabrać a gdzie nie :D
Usuń